i dowódzca wojsk, sam urządzał hufce, które w ten sposób ustawił: na dolinie obszernej, od jeziora aż do gór z stepem graniczących, stanęły szyki nakształt łuku w odległości około tysiąca kroków od siebie; na lewém skrzydle u jeziora postawił wojewoda pięć chorągwi rycerstwa, już-to z własnego ludu już z panów Węgierskich złożonego; król ze swojemi chorągwiami i wyborem Polaków i Węgrów zajął środek między wojskami, kędy świetną odznaczał się postawą i okazałością, niczego bardziej nie pragnąc, jak spotkać się co prędzej z nieprzyjacielem, w spodziewaniu, że ci, którzy wśród dziedzin i grodów Tureckich przez dni czterdzieści siedm pod jego sprawą walczyli, i razem z nim narażali się na tysiące niebezpieczeństw, z podobnąż odwagą walczyć i teraz będą i towarzyszyć mu aż do upadłego. Ale inaczej stało się, niżeli król sobie zakładał. Gdy bowiem poza chorągwiami króla po prawej stronie stały hufce Wołochów, w dalszym porządku na prawém skrzydle wystąpiła chorągiew czarna Węgierska, potém chorągiew Szymona z Rozgonu biskupa Jagierskiego, a za nią poczet rycerzy Matyasza Tolocz bana Slawonii pod dowództwem brata jego Frankbana, dalej chorągiew kościelna pod wodzą Juliana legata, a na końcu samym prawego skrzydła, ku stepowi, chorągiew Ś. Władysława pod Janem Arbi biskupem Waradyńskim, na dwa tysiące kroków. W takim porządku ruszyło wojsko przeciw Turkom, a za rycerstwem i chorągwiami królewskiemi postępowały tabory obozowe. Przez trzy godziny czekano nadejścia nieprzyjaciela. Lubo zaś powietrze było dotychczas jak najpogodniejsze i morze uspokojone, znagła taki wicher i tak gwałtowna od zachodu powstała burza, że wszystkie prawie chorągwie królewskie, wyjąwszy proporzec Ś. Jerzego, który był pod strażą samego króla, podarła i aż po drzewce połamała. A tak nie tylko rzekłbyś niebo, ale same nawet żywioły barbarzyńcom pomagały do zwycięztwa.
Tymczasem Turcy z wielkiém wojskiem i ogromną wyprawą nie przez otwarte pola, ale między krzakami i wzgórzami, o których się wspomniało, postępując ku stepowi, dobrze o wszystkiém przez szpiegów uwiadomieni, zbliżali się z wolna do królewskiego obozu, pókąd nie nadszedł poczet pieszy łuczników, których oni Janczarami (Janitores) zowią: wtedy na prawe skrzydło wojska królewskiego, prowadzone przez biskupa Waradyńskiego, uderzyli acz nie z wielką natarczywością, i tak się zaczęła bitwa. Ale jakieś nieszczęśliwe było zrządzenie losu, że pierwszy zastęp Węgrzynów i cztery