Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/682

Ta strona została przepisana.

gle spostrzegli, że wojsko królewskie cofać się i uciekać poczęło. Znać Bóg na grzeszników zagniewany niegodnym osądził lud chrześciański zwycięztwa i pomyślności. Twierdzą ludzie biegli w rzemiośle wojenném, którzy byli obecnemi w tej bitwie, że król Władysław sam stał się powodem klęski następnej, przeto iż na początku walki Turków porażonych i uciekających za daleko ścigał; gdyby bowiem w tej pogoni zachował był stosowną miarę, pewnie byłby odniósł zwycięztwo i wojnę ukończył z chwałą. Można było wreszcie i bitwę ponowić i Turków pokonać i odeprzeć, gdyby Jan Huniad i Węgrzyni, którzy poszli za jego przykładem, więcej mieli byli serca i wytrwałości, i nie zabrali się przedwcześnie do ucieczki.

Gdy po wymordowaniu wielkiej liczby Turków niezliczone ich jeszcze pozostały tłumy, a Jan Huniad umknąwszy z pola bitwy nalegał na króla Władysława, aby podobnież ratował się ucieczką, król Władysław nie przyjął jego rady, i postanowił raczej zginąć niżeli żyć w niesławie.

Król zaś, pełen odwagi i dzielności, chociaż namawiany od niektórych, aby zszedł z pola i opuścił bitwę, przecież pałając żądzą chwały i zwycięztwa, które już zdawał się trzymać w ręku, wybiegł po raz trzeci przeciw Turkom, za któremi znacznie się zapędziwszy, słabiejącą tu i owdzie walkę krzepił i odnawiał. Gdziekolwiek po ozdobnej zbroi i niezwykłej odwadze poznali go Turcy, natychmiast do bliższych oddziałów albo do gór uciekali, tyle jednak zabitych zostawiając za sobą, że na cztery lub pięć tysięcy kroków pole całe zasłane było trupami. Zginęło wielu i z wojska królewskiego, a osobliwie z Polaków. Wołosi zaś, zajęci bardziej odzieraniem łupów z poległych niżeli ściganiem żywych nieprzyjacioł, żadnej królowi nie dawali pomocy; kiedy król zapuszczał się za Turkami w pogoni, oni wtedy zdobycz chwytali, a gdy nieprzyjaciel ścigał wojsko królewskie, uciekali. Niektórzy téż z rycerstwa, lękliwsi, nie ufając swym koniom strudzonym, wśród boju opuszczali króla i uchodzili do stepu między góry i lasy. Na nalegania wreszcie Jana Huniada, który sam już uszedł był z pola bitwy, i prośby słane przez ustawicznych gońców do króla, „aby opuścił walkę, i wraz z nim ratował się ucieczką, przy pomocy świadomych miejsca przewodników“, wspaniałomyślnie odpowiedział: „że nie przystała jemu i krwi jego szlachetnej ucieczka, i że wolał mężnie zginąć, niżeli z ujmą sławy przodków pole bitwy i rycerzy pod swoją wodzą walczących opuszczać, albo raczej ich zdradzać, dla ocalenia życia sromotną ucieczką; życie bowiem w niesławie stałoby mu się goryczą; a i to niepewném było, czyliby w ucieczce ocalał i mógł dożyć do jutra; pewném zaś, że takiej sromoty żadnym męztwa