Po złupieniu wozów i taborów nieprzyjacielskich, wojsko królewskie postąpiło na wzgórze, kędy był wprzódy obóz i stanowisko Prusaków, a zkąd ujrzano tłumy i mnogie pułki pierzchających nieprzyjacioł, na których do słońca błyszczały zbroje, niemal wszyscy bowiem Prusacy byli niemi okryci. Puściwszy się potém za nieprzyjacielem w pogoń, dotarli Polacy do jakiegoś bagna i trzęsawiska, i wpadli Prusakom na karki; nie wielu śmiało stawić opór, łatwo ich zatém pokonano; resztę niedobitków, z rozkazu króla oszczędzonych, popędzono w niewolą. Ztąd znowu Władysław król Polski kazał ścigać dalej uciekających Prusaków, ale upominał rycerstwo, żeby się od mordów wstrzymało. Goniono więc nieprzyjaciela o mil kilkanaście. Nie wielu z tych, którzy wcześniej umknęli z pola, zdołało się ratować ucieczką. Znaczna liczba rycerzy dostała się w niewolą; a gdy ich przyprowadzono do obozu, zwycięzcy obchodzili się z nimi łaskawie, nazajutrz zaś wzięli od nich przysięgę poddaństwa. Wielu potonęło w sadzawce, o dwie mile od pobojowiska odległej, z wielkiego tłoku i nacisku. Noc zapadająca wstrzymała dalszą pogoń. Legło w tej bitwie pięćdziesiąt tysięcy nieprzyjacioł, a czterdzieści tysięcy poimano jeńcem. Chorągwi zabrano, jak mówią, pięćdziesiąt i jednę. Wojsko zwycięzkie łupami nieprzyjacielskiemi zbogaciło się niezmiernie. Czy tak wielka jednak była liczba zabitych, nie śmiem twierdzić z pewnością. Ale na kilka mil droga zasłana była trupami, a ziemia od krwi zamiękła; w powietrzu rozbijały się konających wołania i jęki.
Gdy wojsko Polskie z rozkazu króla ruszyło w pogoń za nieprzyjacielem, Władysław król Polski wstąpiwszy na wyniosłe wzgórze, pozostał tam dla przypatrzenia się dalszym tego szczęśliwego dnia wypadkom, jak Polacy jednych w ucieczce ścigali, drugich prowadzili do niewoli. Tam Alexander wielki książę Litewski pierwszy raz po odniesioném zwycięztwie spotkawszy się z królem (w czasie walki bowiem biegał ciągle między pułkami i chorągwiami Polskiemi, w miejsce znużonych i chwiejących się podprowadzając nowe posiłki, i z troskliwością bacząc, jak obydwóch stron ważyły się losy) za wielką i nader ucieszną doniósł mu nowinę, „że w bitwie