poimano dwóch mnichów Krzyżackich, Markwarda v. Salzbach komtura Brandeburskiego, i Szumberga, którzy podczas układów toczących się między Alexandrem wielkim książęciem Litewskim a mistrzem i zakonem na zjeździe nad rzeką Niemnem, niedaleko Kowna, sprosnemi i zelżywemi słowy znieważali rzeczonego książęcia i jego matkę, którą nazwali zalotnicą.“ Dodał zatém, „że dla pomszczenia się tej zniewagi każe im głowy pozdejmować.“ Ale Władysław król Polski, nie nadymając się bynajmniej swojém zwycięztwem, i z zwykłą sobie postępując ludzkością i pokorą, nie dozwolił książęciu Alexandrowi takiej zemsty nad jeńcami, których miał już w swej mocy. „Nie przystoi, mówił, bracie kochany, pastwić się nad tymi nieprzyjacioły, których nie waleczność nasza ale łaska Boża w boju zwyciężyła; raczej dziękując Najwyższemu za otrzymane zwycięztwo, winniśmy zwyciężonym i nieszczęśliwym jak największą okazywać ludzkość i łaskawość. Dosyć już bowiem z słusznego dopuszczenia Bożego zadaliśmy im kary i chłosty; godzi się więc, abyśmy oszczędzili tych, których w wojnie sam los oszczędził.“ I byłby Alexander książę Litewski usłuchał tych przestróg, gdyby rzeczeni Krzyżacy Szumberg i Markward swoją dumną i wyniosłą mową nie byli podraźnili na nowo jego gniewu, i nie skłonili go do wykonania zamierzonej zemsty. Miasto pokory bowiem i prośby o przebaczenie winy, stawili się krnąbrnie z przechwałkami i pogróżkami, w słowach, które pokonanym i jeńcom bynajmniej nie przystały; zaczém książę Alexander obrażony, kazał ich następującej zaraz Niedzieli, to jest dnia dwudziestego Lipca, w obozie blisko Morąga (Morunk) pościnać, czemu król Władysław już się wtedy nie sprzeciwiał. Bo kiedy Alexander Witołd wskazywał Markwardowi jego los obecny, i wyrzucał mu potwarze miotane na jego matkę, Krzyżak niepomny na swój stan i bezwzględny na gniew książęcia, zamiast błagać go łagodnemi słowy, wolał go jeszcze przeciw sobie oburzyć. „Bynajmniej, rzekł, nie miesza mnie ani trwoży los obecny, bo szczęście kołem się toczy; co wam zwycięzcom dzisiaj, to nam jutro zdarzyć może.“ Tą pychą i zuchwałością jeńca obrażony wielki książę Witold, chociaż nie myślał już o zemście, kazał Markwarda komtura i Szumberga śmiercią ukarać. Wielu obwiniało słusznie Markwarda, że potrzebując litości, jątrzył przeciw sobie gniew i zemstę. Czyli zaś książę Alexander dobrze czy źle zrobił, że na jeńców, których miał w swej mocy, użył takiej srogości, nie chcę wcale rozsądzać.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/70
Ta strona została przepisana.