byciu, wysłał przeciw niemu Alexandra wielkiego książęcia Litewskiego z dwunastu chorągwiami rycerstwa Polskiego. Ten spotkawszy go nad rzeką Passargą (Pascaria) powyżej miasteczka Holland, postanowił nazajutrz nań uderzyć. Widząc mistrz Inflantski Herman, że snadniej mu zdradą, jak z dawna sobie był układał, niżeli orężem działać w obronie zakonu, zażądał osobistej z książęciem Alexandrem rozmowy. Na co gdy zezwolono, usunąwszy na bok wszystkich świadków, począł tajemnemi rady i namowy, nie szczędząc najhojniejszych obietnic, ujmować książęcia na stronę zakonu, zaręczając, że się zakon zrzecze chętnie ziemi Żmudzkiej i Sudawskiej, i nigdy o nie upominać się nie będzie. Jakoż książęciu szło więcej o całość swojej ojczystej Litwy niżeli Polski. Zjednawszy sobie zatém przychylność Alexandra książęcia Litewskiego, wojsko swoje Inflantskie odesłał do zamków Balgi i Brandeburga, sam zaś z szczupłym pocztem pięciudziesiąt jazdy udał się pod przewodnictwem książęcia Alexandra do obozu królewskiego pod Marienburg dla dopełnienia przyrzeczeń, do których się tajemnie książęciu Alexandrowi zobowiązał. Dokąd przybywszy, za sprawą i wstawieniem się książęcia Alexandra, ujętego skrytemi obietnicami, otrzymał pozwolenie wejścia do zamku Marienburga, jakoby miał Krzyżaków do zawarcia z królem pokoju namawiać. Tam zatrzymał się przez dni kilka, a po wielu układach i rokowaniach z Henrykiem v. Plauen, mających na celu odzyskanie zamków, miast i ziem utraconych, i wypełnienie tajemnej z Alexandrem książęciem Litewskim umowy, odjechał. Od tego czasu rzeczony komtur Henryk v. Plauen powziąwszy wielką otuchę z porozumienia się wzajemnego z Hermanem mistrzem Inflantskim, począł znowu hardo głowę podnosić, ani chciał już wspominać o pokoju, a nawet skłonić się do przyjęcia warunków, jakie sam królowi z taką był pokorą przedstawiał, a które król rozważywszy, poznał, ale już zapóźno, jak były korzystne i zbawienne; tém bardziej gdy się przekonał, że umysł wielkiego książęcia Litewskiego Alexandra znacznie się dla niego odmienił, że pomieniony książę niechętny był już dłuższemu oblężeniu Marienburga, i że ziemie odstąpione królestwu Polskiemu miały stać się raczej Litwy zdobyczą. Inna prócz tego królowi i królestwu zagroziła klęska. Kiedy bowiem rzeczony Herman mistrz Inflantski odjeżdżał z Marienburskiego zamku, wyjechał wraz proboszcz Gdański, mnich Krzyżacki, człowiek podeszłego wieku, pod pozorem uchylenia się od trudów oblężenia; na co król chętnie zezwolił, nie przewidując, jak wielką jego wyjazd dla króla stać się miał klęską. Przez tego bowiem proboszcza Henryk v. Plauen posłał trzydzieści tysięcy czerwonych złotych do rozdzielenia pomiędzy komturów Gdańskich, Człuchowskich i Świeckich, gdyż przez kogo innego niebezpieczno je było przesyłać. Ci
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/90
Ta strona została przepisana.