Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom V.djvu/106

Ta strona została przepisana.

był z wielką swoich klęską szturmu zaniechać. Otoczył więc warownię podwójnym między zasiekami sypanym wałem i koszami napełnionemi ziemią, spodziewając się z pewnością, że warownia wraz z załogą podda mu się niezwłocznie. A lubo w rzeczy samej oblężeńcy chcieli poddać warownię wraz z końmi i wszystkiemi rzeczami, wyjąwszy samych ludzi, odepchnął wszelako ich pokorę, już-to z przyrodzonej sobie dumy, już z namowy swoich doradzców. Musieli więc oblężeni, między któremi było wielu Polaków i Czechów, znosić głód, pragnienie, trudy i niewczasy, straty rozmaite, kalectwa i klęski, a osobliwie dokuczał im niedostatek wody i żywności. Snadne im było jednak to wszystko do zniesienia, gdy wszyscy ginąć byli gotowi. Obawiali się bowiem srogości, wykłówania oczów, obcinania rąk i nosów, gdyby się byli poddali. Tymczasem Iskra, troskliwy o swoich towarzyszów broni, którzy od dawna ściśnieni oblężeniem z głodu prawie umierali, ściągnął zewsząd siły zbrojne i wyszedł z niemi w pole. Odstąpił go w tym razie Jan Berczal, Czech, starosta Kieszmarku, który przeszedł na stronę wielkorządcy. Bynajmniej jednak nie zmieszany jego zdradą i przeważną nieprzyjacioł liczbą, mając sam ledwo cztery tysiące jezdnego i pieszego żołnierza, stawił czoło przeciwnikowi, którego siły rachowano na szesnaście tysięcy zbrojnego ludu. We Wtorek, w przeddzień uroczystości N. Maryi, przybył swoim na odsiecz pod zamek Łużeniecki, i postanowił ostatecznego doświadczyć losu. Nie zwłaczał i wielkorządca, pałający równie żądzą walki, a pewny zwycięztwa, z uwagi na szczupłe siły nieprzyjacioł w porównaniu z swojém liczném i potężném wojskiem. Wyszedłszy zatém z poza wału, którym rycerstwo jego było do koła zasłonione, i zostawiwszy tylko silną straż do pilnowania zamku, aby z niego oblężeńców nie wypuścić, wydał hasło do boju, i stoczył bitwę. W tej samej chwili oblężeńcy, rozpaczą zagrzani i ośmieleni, uderzyli na straż pilnującą zamku, i wielu trupem położywszy, zmusili resztę do ucieczki. Skoro wielkorządca postrzegł, w jakiém rycerstwo jego było niebezpieczeństwie, posłał mu na pomoc hufce piesze i konne. Zawrzała już była walka, a znaczna część wojska wielkorządcy, mniemając, że owe posiłki swoim na pomoc biegnące pierzchały, i że ich hufce, zaledwo dopiero poczynające bitwę, zostały przełamane, w trwodze nagłej i popłochu zaczęła się cofać, i całe wojsko wielkorządcy skłoniła do ucieczki, lubo sam wielkorządca długo je wstrzymywał i ucieczce się opierał. Rycerstwo Iskry znużyło się samą pogonią, zbieraniem jeńców i zabijaniem uciekających nieprzyjacioł. Wielu z nich poległo w bitwie, nie mniejsza liczba dostała się w niewolą. Między innymi poimany został Jan Hedrewara, biskup Jagierski, który się wmieszał do tej wyprawy. Cały obóz wielkorządcy opanował Iskra, i wydał go na łup swemu żołnierstwu. Znaleziono w nim ogromne skarby, mnóstwo rzeczy kosztownych i klejnotów. Wielkorządca zaś,