Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom V.djvu/183

Ta strona została przepisana.

przymierzu i obietnicy danej królowi w Frankfurcie, dozwolił im przeprawy przez Odrę, z czego się potém przez posłów do Torunia wysłanych królowi usprawiedliwiał) z małą garstką nadwornego rycerstwa (wszystkich bowiem dworzan wyprawił był poprzednio do oblężenia Marienburga) ruszył z Torunia, gdzie na układach z Czechami zaciężnemi, upominającemi się o wypłatę żołdu, tudzież innych rozporządzeniach, czas długi strawił. Przestrzegał i wtedy króla przez listy i posły Zbigniew kardynał i biskup Krakowski, „aby bez swych hufców nadwornych i ćwiczonego w wojnie rycerstwa nie występował do walki; iżby więc porzucił do czasu oblężenie Marienburga, a dworzan ściągnął do boju, przekładając, że po odniesieniu zwycięztwa snadno będzie wynagrodzić przerwę w oblężeniu i poniesione przezeń straty; gdy zaś zostanie zwyciężonym, wtedy i straci wszystko i zmuszonym będzie od oblężenia odstąpić.“ Ale los zawistny, chcąc chwilową klęską króla upokorzyć, potępił radę kardynała, a dał przewagę radzie Jana z Koniecpola, kanclerza królestwa Polskiego, który zupełnie przeciwnego był zdania. Z wielu prócz tego znaków wróżyli przyszłą króla klęskę tak mężowie jako i kobiety, i biegli w wieszczbiarstwie gwiazdarze; wszystko to jednak poczytano za fałszywe wróżby, któremi pozornie zasłaniała się bojaźliwość, nikczemność i gnusność. Rzeczony Jan kanclerz, wbrew radom kardynała i wielu innych panów, upierał się jak wiadomo, aby rycerzy oblegających Marienburg nie ściągać na pomoc, chociaż ci przez wysłanego od siebie Idziego Suchodolskiego usilnie się dopraszali, aby ich nie zostawiać przy oblężeniu, ale użyć do walki. Takim uniesiony był zapałem, tak chciwą żądzą zdobycia i opanowania zamku, że króla i wszystko jego wojsko naraził na największe niebezpieczeństwa i klęski, a rad zbawiennych kardynała nie dozwolił słuchać królowi i panom koronnym. We Czwartek przed dniem Podwyższenia Krzyża Ś. przybył do Czerekwicy, gdzie rycerzy Wielkopolskich zastał w rozproszeniu i nieładzie, i musiał ich dopiero zbierać i łączyć. Jakoż ci, zapomniawszy dawnej karności rycerskiej, posłuszeństwa i uszanowania dla króla i rzeczypospolitej, którém się ich ojcowie zalecali, wychowani w roskoszach, próżniactwie i biesiadniczych zbytkach, miasto wojny zajęli się sporami, i zażądali od króla potwierdzenia swobód dawnych, a nadania nowych, oświadczając, że w razie przeciwnym nie pójdą wcale do walki. A gdy król zatwierdził dawne prawa i natarczywość żądań zaspokoił, w Sobotę, w dzień Podwyższenia Ś. Krzyża podzielił wojsko na siedm oddziałów, i dał nad niém dowództwo Łukaszowi z Górki Poznańskiemu, Stanisławowi z Ostroroga Kaliskiemu, Mikołajowi Szarlejskiemu, wojewodom, Dzierżkowi z Rytwian kasztelanowi Rosperskiemu, którzy się go usilnie napierali, pominąwszy innych doświadczeńszych i w sztuce wojennej nierównie bieglej-