Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom V.djvu/42

Ta strona została przepisana.

proboszcza, dziekana i archidyakona, czterech kanoników i ośmiu wikaryuszów, których dochodami rzeczonych kościołów i dziesięcinami dostatecznie uposażył, a na tych godnościach i prebendach ludzi zacnych i rozumnych poosadzał. Z altaryi, która należała do kollacyi mieszczan Sądeckich, utworzył kustodyą, zostawiwszy atoli przy rajcach i mieszczanach Sądeckich tytuł i prawo nadawstwa.

Wjazd Kazimierza książęcia Litewskiego do Polski na koronacyą.

Kazimierz, wielki książę Litewski, wyjechawszy z Litwy na objęcie rządów królestwa Polskiego, przybył naprzód do Brześcia, gdzie dni kilka zabawił; potém w towarzystwie znakomitszych bojarów i rycerzy Litewskich zjechał do Lublina; a ztąd, przez Jana z Szczekocin, na ów czas starostę Lubelskiego, wspaniale we wszystko opatrzony, po oktawie Bożego Ciała przybył do Sandomierza, gdzie przez Niedzielę zatrzymał się i przyjmowany był od królowej Zofii. W Poniedziałek wyruszywszy z Sandomierza, stanął tegoż dnia w Pokrzywnicy, we Wtorek w Połańcu, a we Środę w Nowém mieście. Tu przyjmował go Zbigniew kardynał biskup Krakowski, wraz z Janem z Tęczyna wojewodą Krakowskim, którzy wyjechali na powitanie J. Królewskiej Miłości. We Czwartek opuścił książę Kazimierz Nowe miasto, a zjadłszy obiad we wsi Podolanach, przybył do Proszowic. W Piątek zaś po południu wjechał do Krakowa z wielką uroczystością. Wszystek lud miejski wyszedł z processyami na jego spotkanie; akademia także i szkoły, Wincenty arcybiskup Gnieźnieński, Zbigniew Krakowski, Jędrzej Poznański i Paweł Płocki biskupi, witali Jego Królewską Miłość. Wśród ogromnego zatém i poważnego tłumu mieszkańców stolicy wjechał do Krakowa, poprzedzony wszystkiemi processyami. A gdy stanął na zamku, wszedł do kościoła katedralnego Ś. Stanisława, gdzie uczcił z nabożeństwem relikwie Świętych, a złożywszy do karbony pięćdziesiąt złotych, udał się do pałacu królewskiego. Nazajutrz, to jest w dzień Ś. Jana Chrzciciela, nadjechali książęta Mazowieccy Bolesław i Władysław. Każdy z nich miał w swym orszaku poczet tysiąca jeźdźców, którzy patrzącym piękny sprawiali widok. Zdumiewali się wszyscy, że obadwaj książęta tak świetne przyprowadzili z sobą hufce, iż mogłyby przystojnie królów samych otaczać.