myśleć sobie, że łatwo pomieszać może wszystkie podróży méj ułożenia, i że jedno uderzenie wiatru może mię zanieść albo na nieznane prawie Gariealu i Mingrelii brzegi, albo téż do dzikich Abassassów. Może że myśli te zdadzą Ci się pustemi, lecz ja lubię tak Ci przekładać jak mi przychodzą, niechcąc ich usprawiedliwiać. Jeden tylko projekt którego się mocno trzymam, jest ten, żebym Cię téj zimy oglądał.
Żegluga nasza na morzu Czarném długa i przykra była; przez trzy dni kołatani byliśmy ustawicznemi szturmami, które raptownie jeden po drugim następując, nie zostawiały nam i jednéj chwili spoczynku. Gdy jeden miotając długo mały nasz statek daléj niósł swe zapędy, chmura czarna z zapalonego odrywając się nieba, obiecywała nam drogę. Częstokroć punkt czarny zaledwie nad horyzontem wzniesiony groził nam trzecim, który wkrótce przybywał do nas. Przez cały ten czas więcéj mieliśmy przykrości, aniżeli niebezpieczeństwa, oprócz razu jednego gdzie wiatr chwycił nas za wszystkie rozszerzone żagle, i wtenczas niezręczność i