Dziś rano wziąłem kaik i popłynąłem do Carogrodu. Nic sobie nie można lżejszego wystawić nad te statki; tak dalece, iż niemożnaby nigdy przyprawić do nich żaglów bez zręczności kaidzich, którzy mają sposób utrzymania równowagi wiosłami i nachyleniem się ciała. Mimo tego jednak często trafiają się przypadki: jakoż ci, co i w pogodę nawet tym się puszczają sposobem, uchodzą za bardzo śmiałych.
Dziś wiatr tak był tęgi, że żadnéj łodzi nie widać było na kanale; z tém wszystkiem moi kaidzi oświadczywszy, że chcą wyniść pod żagiel, jam im to pozwolił. Nie mówię to dla chełpienia się z moją śmiałością (gdyż prócz tego z strony WPani nie zjedna mi wielkich pochwał) lecz dla wystawienia Jéj, prędkości z którąśmy postępowali. Zaledwieśmy postrzegli jaki widok wnet z oczu naszych znikał, i mnóstwo nowych zoczeń przemijających się z tą szybkością, drogę tę podobną do zachwycenia jakiegoś czyniło, a mnie nową przynosiło roz-
Strona:Jana Hr. Potockiego Podróż do Turcyi i Egiptu.djvu/42
Ta strona została uwierzytelniona.
LIST IV.
12. Z Carogrodu.