się, że roskoszne okolice góry Idy którem ci tyle wychwalał, pod najzdradliwszém położone są niebem. Przepędziłem tam niedziel dwie, co więcéj było niżeli potrzeba do chwycenia wszystkich na świecie feber. Lecz nie moja w tém wina, nikt mię nie przestrzegł. Znaleźliśmy tu pomoc jakiéj tylko żądać można: dobrego bardzo lekarza, i w domu konsula tyle starania, ilebym w własnym twoim mógł znajdować; jakoż wkrótce przyszedłem do siebie. Pan Kownacki wraz po mnie ozdrowiał; lecz ludzie moi zaczęli odpadać, i żaden nie był w stanie jechać ze mną do Kairu. Gotuję się teraz do téj podróży, którą w pięć lub sześć dni przedsięwezmę. Już byś mię nie poznała: noszę wielki turban sposobem Druzów; mam głowę ogoloną i suknie egipskie, które różne są wcale od tureckich. Nie mówię Ci ani o kolumnie Pompejusza, ani o wieży Kleopatry, ani o Katakumbach, ani o żadnych starożytnościach aleksandryjskich, o których wszyscy podróżni tyle już mówili.