Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/106

Ta strona została skorygowana.

Każde społeczeństwo wydaje ludzi złośliwych, ale w całej Polsce nie ma ich podobno nigdzie tyle, co tu we Lwowie. Świadczy o tem częste pojawianie się różnych dowcipnych i niedowcipnych pism satyrycznych w naszem mieście. Otóż byli to zapewne autorowie jakiegoś takiego niedrukowanego jeszcze pisma, których słyszałem onegdaj wieczór, w chwili, gdy nagle deszcz zmusił wiele ludzi różnych odcieni politycznych i socjalnych schronić się do jednej i tej samej restauracji, jak niegdyś sępy i tygrysy wraz z gołębiami i owcami znalazły schronienie w arce Noego. Rozprawiali oni o statucie miasta Lwowa i rozumowali mniej więcej w ten sposób:
„Radni nasi wiedzą doskonale, że ograniczenie liczby żydów, mogących wejść w skład Rady, nie utrzyma się ani w sejmie, ani w ministerstwie. Nie o to im też chodziło, by utrzymać ten paragraf, ale o to, by zostawić jakąś niedokładność w statucie, tak, by sejm musiał odesłać go napowrót Radzie miejskiej do przerobienia. Stanie się to może aż w jesieni, i tym sposobem cała sprawa odwleczoną zostanie aż do przyszłej znowu sesji sejmowej, co wszystko razem potrwa najmniej półtora roku. Przez ten czas urzędować będzie ciągle dzisiejsza Rada, składająca się z 60ciu zaledwie członków, biorących rzeczywiście udział w obradach, między którymi silnie złączona koterja, licząca trzydzieści kilka głosów, stanowi większość i uchwala wszystko co jej się podoba. Otóż ta koterja — prawili dalej właściciele wzmiankowanych powyżej złych języków — radaby jak najdłużej utrzymać się przy władzy, bo zawsze to przyjemnie gospodarować w mieście, które ma budżet półmilionowy, t. j. większy od budżetu niejednego udzielnego księztwa, wydzierżawiać dochody, realności i dobra miejskie, rozstrzygać w sprawie dostaw, administrować akcyzę i t. p. Choć to, uchowaj Boże, nie przynosi żadnego zysku, ale zawsze to bardzo przyjemnie! Gdy wejdzie w życie nowy statut, rozpisane będą na jego podstawie nowe wybory, i kto wie, czy dzisiejsza większość znajdzie się w takim komplecie w przyszłej Radzie, i czy będzie mogła tak na komendę przeprowadzać głosowanie?“
Straszna rzecz, jakie to jeszcze małe miasteczko, ten Lwów, i jakie plotki w nim się wywodzą! Ma się rozumieć, że całe to powyższe rozumowanie jest z gruntu... bezzasadne, z wyjątkiem chyba faktu, że istnieje rzeczywiście w dzisiejszej Radzie coś nakształt koterji, która w pewnych danych razach „zmawia się“ i uchwala wszystko, co jej się podoba. Łaskawy czytelnik osądzi jednak, jakiej to potrzeba złośliwości, by na tak drobnym fakcie osnuć podobne rozumowanie! Zapewne Wysoki sejm krajowy zechce zadać kłam wszystkim takim przypuszczeniom, i dla skrócenia całej sprawy, zmieni bez dalszego odwoływania się do Rady miejskiej te punkta statutu, które będą potrzebowały zmiany, ażeby już raz stolica kraju przestała być rządzoną na podstawie prowizorycznych, administracyjnych rozporządzeń.

(Gazeta Narodowa, Nr. 136. z d. 14. czerwca r. 1868.)