Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/107

Ta strona została skorygowana.
25.
Nieco o kurzu, o filantropii i o budżecie miasta Lwowa. — Zapiski sanitarne. — Choroba umysłowa męża, stojącego na straży godności i ducha narodowego. — Chory na demokratę, — Sądownictwo w Galicji. — Przywiezienie zwłok ś. p. Artura Grottgera.

Mamy prawdziwe abisyńskie upały i kurz, jakiego nie zna żadne większe miasto na obydwu półkulach świata. Atmosfera Lwowa od dwu tygodni w wysokości wieży ratuszowej napełnioną, jest pyłem wapnistym, który zdaniem lekarzy nadzwyczaj szkodliwie działa na oczy i na płuca. Gdyby radny miasta p. Dąbrowski, nie był ośw adczył tak stanowczo, że filantropiczne względy nie powinne mieć żadnego wpływu na tok spraw municypalnych, ośmieliłbym się korzystać z tej sposobności, kiedy wszystkim tak mocno daje się czuć niedogodność powyższa, by zapytać świetną reprezentację Lwowa, czy w biegu 19go stulecia nie nadeszła dla nas jeszcze ta pożądana chwila, w której ojcowie miasta uznają za stosowne pomyśleć o lepszym bruku i częstszem skrapianiu ulic? Ale czemże jest owa takzwana filantropia wobec wyższych względów municypalnych! Najprzód, jak już samo jej nazwisko wskazuje, jest to jakiś wymysł zagraniczny, hiszpański czy francuzki, i tem samem dla nas zupełnie niestosowny. Powtóre, czyli nie jest lepiej, że co roku kilkuset charłaków umrze na suchoty; albo oślepnie przed czasem, niż ażeby miasto musiało powiększać swoje wydatki na bruk i na skraplanie ulic? Za powiększeniem wydatków musiałoby oczyw ście iść powiększenie dochodów, to znaczy, potrzebaby powiększyć czynsz dzierżawny od realności i od majątków miejskich, potrzebaby dopilnować, ażeby lasy miejskie przynosiły jaki taki dochód, potrzebaby może nawet zastanowić się, czy dodatek gminny, pobierany jak dawniej, nie przynosiłby miastu więcej, niż dzierżawienie akcyzy od rządu, „Wszystko to nie zgadzałoby się nawet z dobrze pojętą filantropią, bo gdyby n. p. dzierżawa hotelu Angielskiego, zamiast przez ciche odnowienie kontraktu, odbywała się w drodze licytacji, to wprawdzie przez sześć lat miasto pobierałoby może rocznie o jakie 2 — 3000 złr. więcej, ale natomiast dzierżawca zgarnąłby o kilkanaście tysięcy mniej majątku w tym samym przeciągu czasu. Tak samo gdyby materjał budulcowy w razie potrzeby sprowadzano z lasów miejskich, zamiast kupować go w drodze dostawy, przedsiębiorca byłby pozbawionym zysku. A gdzieżby wówczas była filantropia? Widzimy tedy jasno, że choć wielu z nas „bito“ w szkołach, nie koniecznie jesteśmy bici w ciemię, i że możemy się obejść bez cudzoziemskich nowości, bez asfaltu i bez równouprawnienia żydów.
Zresztą, zdaniem lekarzy, panująca obecnie kanikuła nie sprowadza żadnych dalszych konsekwencyj, oprócz kurzu, i fizyczny stan zdrowia w mieście ma być w ogóle więcej zadawalniającym, aniżeli przeciętny stan, umysłów. Szczęściem, pp. Giskra, Herbst i Hasner nie odjęli nam jeszcze autonomicznego naszego prawa do postawienia krajowego domu obłąkanych, będziemy tedy mieli zakład, odpowiadający naszym potrzebom lokalnym i urządzony z uwzględnieniem chorób moralnych, najwięcej u nas rozpowszechnionych. W ostatnich mianowicie czasach obserwowano dwa różne