Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/113

Ta strona została skorygowana.
27.
Powrót wyprawy lwowskiej. — Głód demokratyczny, w arystokratyczno-klerykalnym Czasie nakarmiony. — „Unsinn“, utrata i zysk. — Lichy strzelec. — Wypadeczki miejscowe. — „Słowianin“.

Otóż, Bogu dzięki, zajechali nasi i wrócili szczęśliwie.[1] Pan Bärensprung nie zamknął ich i nie wysłał do Spandau, a gąbińskie biuro korespondencyjne nie zaniepokoiło Europy żadnym przerażającym telegramem. Słowem, wszystko odbyło się jak najlepiej i najpomyślniej, a wszyscy powracający z Poznania nie mogą się dość naopowiadać o przyjemnych wrażeniach, jakich doznali podczas swego pobytu w Wielkopolskiej stolicy. Serdeczność, z jaką byli przyjmowani, nieda się opisać słowami, i czuje się bardzo zadowolonym, że wszelkie fejletonowe usiłowania w tej mierze mogę zostawić godnym zazdrości kolegom, którym szczęśliwe losy pozwoliły wziąć udział w wycieczce. Cieszymy się nadzieją, że wkrótce będziemy mogli oglądać Wielkopolan we Lwowie, i że w ogóle popęd, dany tą pierwszą wycieczką nie pozostanie bez dobrych, doniosłych skutków na przyszłość. W szeregu naszym narodowym, takie wzajemne stykanie się utrzymuje to, co regulamin wojskowy nazywa „czuciem.“ Bez „czucia“ szereg, choćby z najlepszych żołnierzy złożony, musi złamać się i zmięszać, Galicja z bliższego zetknięcia się z Poznańskiem odnosi jeszcze i tę korzyść, że społeczeństwo jej, tak nieszczęśliwie podzielone na koterje, trakcje i fakcje, styka się ze społeczeństwem zdrowem i jednolitem. Uczestnicy wycieczki „Sokoła“ opowiadają nam tu z niemałem zadziwieniem o książętach, którzy chodzili na uniwersytet wraz z synami szlacheckimi i mieszczańskimi, i którzy nietylko naukę wynieśli z ławek szkolnych, ale uczucia koleżeńskie dla przyjaciół młodości, i przejęcie się obowiązkami obywatelskiemi. Inni znowu, przyzwyczajeni do tutejszych stosunków politycznych, dowiedzieli się z niemniejszem zdumieniem, że ta łączność wszystkich warstw społeczeństwa w Poznańskiem, że ten brak hardego pomiatania niższymi u możnych, ten brak zaciekłości demokratycznej u mniej możnych, nie jest dziełem żadnego klubu albo stowarzyszenia. W istocie — Poznańskie niema dotychczas Towarzystwa narodowo-demokratycznego, któreby wzięło pod wyłączną swoją opiekę patrjotyzm i godność narodu! Niema książąt i hrabiów, nieznających nic prócz siebie, ale niema i „literat,“ którzyby odmawiali bliźniemu zwykłych praw człowieka dlatego, że na nieszczęście urodził się hrabią lub księciem!

Ogólne zadowolenie z wycieczki do Poznania udzieliło się jednak nawet tutejszemu kółku, posiadającemu wyłączny przywilej na sentymenta opozycyjne i na wydawanie dekretów, przyznających komuś popularność. Jeden z mężów, „stojących na straży“, opuścił był nawet na chwilę swój posterunek i wyjechał do Poznania. Pierwsze jego wrażenia, wiernie opisane w „Organie demokratycznym“, nie należały do przyjemnych, albowiem

  1. Odnosi się to do wycieczki Galicjan do Poznania, urządzonej przez towarzystwo gimnastyczne „Sokół“.