Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/117

Ta strona została skorygowana.

jako osobna cząstka w wielkim organie świata, piszczeć chwałę Boga, a miłość ludziom, i to ludziom wszystkim bez wyjątku, nawet tym, którzy mają jakie specjalne wiadomości o katastrze. Niestety! przewrotny — system szkolny zwichnął tę świętną karjerę, która mi się uśmiechała. System ten, obciążający młodociane umysły niepotrzebnemi wiadomościami z gramatyki, ortografii, z nauk ścisłych, z historji i geografii, ba nawet zmuszający „wyobrażność“ do ugięcia karku pod jarzmo pierwszych, zasadniczych prawideł logiki, system ten stał się przyczyną mojej zguby. Pan Henryk Jasieński i pan Karol Groman obydwóch“ odepchnęli mię od swego demokratycznego łona, rzucili na mnie uroczyste anatema i orzekli, że zasłużyłem sobie na jak największe oburzenie z ich strony, że nie jestem godzien być dziadem, kalikującym przy wielkim organie świata, iż nie jestem ani piszczałką, ani fujarą, ani rurą, ani żadnym innym cylindrycznym instrumentem chwały Bożej i narodowo demokratycznej miłości ludzkiej, ale poprostu „piórem“, które od lat kilku „wsławiło się paszkwilami, niebywałemi w literaturze ojczystej.“ O goryczy! Niepozwolić mi być niczem, nawet w porównaniu z pustym miechem, nadymającym „organ“ świata i prawdziwego demokratyzmu; naznaczyć mi stanowisko parjasa w literaturze ojczystej, i to w chwili, kiedy się głosi miłość i przebaczenie wszystkim, a nawet wrogom! Stało się to niestety, stało się w środę, dnia 15. lipca 1868, i w pięć dni po uwięzieniu jenerała Winka w Paryżu.[1]

Każdy czytelnik, posiadający nieco drażliwsze nerwy, pojmie z łatwością, iż znękany, zgnębiony, zniweczony tak srogim ciosem, w nocy, która nastąpiła po tym dniu pamiętnym, spałem jak kamień, jak człowiek, na którego sumieniu nie ciężą paszkwile, niebywałe w literaturze ojczystej. Ale im twardszy był sen mój, tem okropniejsze zmory i widzenia trapiły mój umysł. Śniło mi się, że słyszę pisk straszliwy, jak gdyby diaki w parafii demokratycznej wygrywali allegro furioso na wszystkich rurach swojego organu. I słyszałem, oprócz pisku, gwar wielki i zamieszanie języków, pojęć i konstrukcyj partycypialnych, jakobym się znajdował w domu warjatów, opisanym w Nieboskiej Komedji Krasińskiego. Rozglądnąłem się w około, ma się rozumieć, przez sen, i spostrzegłem, że jestem we Lwowie, bo na ulicach był kurz wielki, i w moich oczach dorożkarz rozjechał kilkoro ludzi, a w oczach policjanta, który stał na rogu, wyciągnęli złodzieje jakiemuś jegomości pugilares z kieszeni i obili go w dodatku, gdy protestował przeciw temu. Ale oprócz tych cech charakterystycznych, wszystko dokoła było zmienione. Znajdowałem się na placu, gdzie teraz stoi teatr i menażerja p. Heidenreicha. Zamiast menażerji, znajdowała się tam buda z napisem: „Ekspedycja Organu Demokratycznego“. Na

  1. „Jenerał Wink“. Biuro korespondencyjne wiedeńskie nadesłało było do Lwowa telegram o uwięzieniu kilku jenerałów hiszpańskich z rozkazu rządu królowej Izabelli. Telegram ten opiewał: „Verhaftung Generale Wink Paris erfolgt“. (Uwięzienie jenerałów, nastąpiło w skutek wskazówki danej z Paryża.) Redakcja Dz. Lwows. nie zrozumiała tego telegramu i zachwyciła Lwów doniesieniom piramidalnem tej treści, iż „w Paryżu schwytano słynnego (!) jenerała Winka (!!)“