Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/118

Ta strona została skorygowana.

egzemplarzach, które rozdano w moich oczach, widziałem datę: 1878. Sen mój przeniósł mię tedy o całe decennium w przyszłość, i mogłem, skonstatować, że plac Gołuchowskich przezwano placem Demokratycznym, i że na środku tego placu stał posąg pewnego wielkiego męża z napisem: Pamienći rzyjomcego jeszcze litteraty N. N., kturyj do śmierci wytrwał przy sztandarze opozycyjnym, wdziemczna potomność. Nim jeszcze zdołałem zdać sobie sprawę ze wzniosłego wrażenia, obudzonego we mnie temi słowami, pisk i gwar koło mnie wzmógł się jeszcze bardziej, i ujrzałem niezliczoną rzeszę narodu, która tłoczyła się ze wszech stron i dążyła ku Wysokiemu Zamkowi. Na samem czele postępował człowiek, niezmiernie czerwony, czerwieńszy nierównie niż cała dzisiejsza demokracja narodowa. Na głowie miał mitrę, a z kieszeni wyglądały mu różne akcje, kupony i promesy. Pytałem, kto to taki, i odpowiedziano mi, że to jest „książę Pankracy“, naczelnik demokracji narodowej i założyciel 25 najdroższych kolei żelaznych w kraju.[1] Tuż za nim szedł, a raczej podskakiwał, wywracał koziołki, stroił różne miny i t. p. drugi człowiek, także bardzo czerwony, który figlami swojemi bawił niezmiernie całą publiczność, wystawiał język każdemu, który się zbliżył do niego i nazywał go „cymbałem“. Ten zamiast mitry, miał na głowie koronę z dziewięcioma pałeczkami, a z zanadrza jego wyglądały weksle, opiewające na różne małe kwoty pieniężne, Mówiono mi, że to jest „hrabia Pankracy“, pajac demokracji narodowej, trudniący się oraz drobną lichewką. Za księciem i za hrabią szło jeszcze kiku ludzi, których także nazywano Pankracymi, ale którzy nie mieli już żadnych koron na głowach, z tej ważnej przyczyny, iż żaden z nich nie miał głowy. Szli oni krokiem bardzo poważnym, każdy niósł pod jedną pachą wysoki piedestał, a pod drugą egzemplarz „Organu demokratycznego“, oprawny na kształt zwierciadła. Dla wypoczynku, każdy z nich stawiał piedestał na ziemi, wyłaził nań i przeglądał się w „Organie demokratycznym“, ażeby podziwiać swoją wielkość. Wówczas hrabia Pankracy śmiał się w kułak i powtarzał sobie pod nosem: „Cymbały!“ — ale rzesza zatrzymywała się, biła pokłony i oddawała cześć wielkim mężom, stojącym na piedestałach. Nareszcie jeden Pankracy po drugim zeskakiwał, zabierał pod pachę swoje akcesorja i rozpoczynał wesołą śpiewkę:

Ja jezdem uf literata:
Tromtadrata, tromtadrata!

przy której odgłosie pochód ruszał dalej. Szedłem jakiś czas, a raczej płynąłem z tą wezbraną falą ludu, aż nareszcie, pod samym Wysokim Zamkiem, przyszło mi na myśl zapytać, poco wszystkie te tłumy dążą na Piaskową Górę. Dowiedziałem się, że ma się tam odbyć wielka egzekucja, albowiem schwytano jakiegoś „specjalistę“, który śmiał utrzymywać, że

  1. Książe Pankracy — hrabia Pankracy. Złośliwa publiczność w sfingowanych tu dwóch figurach upatrywała swojego czasu: ks. Sapiehę i hr. Borkowskiego (Leszka), naczelników opozycji federalistyczno-panslawistycznej. Niewiem dalipan, ile w tem prawdy.