ustaleniu wykładów polskich, — inaczej mogliby wkrótce zostać profesorami in partibus infidelium.
Dotychczas tytularne takie godności znane były jedynie w hierarchii kościelnej; obecnie zaś będziemy mieli także i na uniwersytecie, tak jak mamy już spółki przemysłowe in partibus infidelium. Spółki te biorą tytuły idealnych swoich przedsiębiorstw z Kalifornii galicyjskiej! z Drohobycza i Borysławia. Tak np. jakaś spółka w Wiedniu, reprezentowana przez pp. Puthona, Valmaginiego i innych, tytułuje się od dawna „Towarzystwem w celu wydobywania nafty w Borysławiu“ i pod pozorem tego przedsiębiorstwa podała już nawet prośbę o koncesję na rozpoczęcie robót przygotowawczych pod budowę kolei z Przemyśla do Kałusza. Tymczasem spółka ta nie myśli ani o wydobywaniu nafty, ani o budowie kolei — nie posiada ani w Borysławiu, ani w żadnem innem miejscu w Galicji najmniejszego kawałeczka ziemi, z którejby można dobywać naftę, słowem, jest to w całem tego słowa znaczeniu spółka in partibus infidelium. Widzimy z tego, jak wysoko rozwiniętym jest przemysł niemiecki w porównaniu, z naszym, który nawet in partibus fidelium nie może zdobyć się na utworzenie spółek.
Gorzej jeszcze, niż przemysł, drzemią nasze sztuki piękne. Już przy pogrzebie ś. p. Artura Grottgera nasunęła nam się mimowoli uwaga, że oddając cześć pamięci młodzieńca, gorąco kochającego sprawę ojczystą, nie podniesiono przytem należycie znakomitego stanowiska jego jako artysty. Tylko wzniosłe przedmioty, które obrał dla swego ołówka, przemawiały do ogółu, — ocenienie ogólnej, artystycznej wartości dzieł jego zostało na drugim planie, a nawet ci, którzy z natury rzeczy powołani byli wziąć oficjalny udział w uroczystości pogrzebowej, zgubili się gdzieś wśród tłumu. W imieniu ojczyzny złożył Kornel Ujejski wieniec na trumnie wiernego jej syna, a nikt nie pomyślał, iż wypada uczynić to samo w imieniu sztuki. Otóż, jeżeli słuszną jest rzeczą, ażebyśmy najwyżej cenili zasługi patrjótyczne, to obok nich wysoka cześć należy się talentowi w ogólnem, wszechludzkiem jego znaczeniu. Wszak im wyżej ktoś wsławi imię polskie w którejkolwiek dziedzinie wiedzy lub sztuki, tem lepiej służy polskiej sprawie. Nie można się dość napowtarzać, że świat nie sądzi o nas wyłącznie z naszych czynów patriotycznych, rycerskich, ale z tego także, jakie stanowisko potrafimy zająć w rzędzie narodów cywilizowanych.
Uczmy się tedy przywiązywać więcej wagi do powodzeń ziomków naszych, poświęcających się naukom i sztukom pięknym, a znajdujących uznanie nietylko wśród swoich, ale także wśród obojętnych i ostrzejszych w sądzie cudzoziemców.