Życie nasze przeplatane jest różami i cierniami. Poetyczne to porównanie wyczytałem jeszcze w Rozmaitościach, które wychodziły dawniej jako dodatek do Gazety Lwowskiej. Powtarzam tutaj tę piękną dewizę, bo najprzód czuję w sobie otwartą śluzę, przez którą natchnienie wieszcze wyrywa się na świat na kształt niepowstrzymanej katarakty[1], czuję, że mógłbym napisać 100, 200, 300 fejletonów, z których żaden nie znalazłby umieszczenia w Gazecie Narodowej — a potem zdarzyło mi się wśród cierni życia spotkać się z różami, t. j. wśród kolumn organu zaprzeczeń urzędowych, zwanego Wiener Abdp., znaleźć nietylko niezaprzeczenie, ale dosłowne prawie powtórzenie własnej mojej myśli, w kształcie urzędowego entrefilet. Tak udało mi się trzy dni naprzód odgadnąć myśl ministerjalną. Wiener Abdp. potwierdza bowiem moje zdanie, iż w parze z wolnością druku w każdem przedlitawsko-konstytucyjnem państwie powinna iść wolność konfiskowania! A więc c. k. prokuratorowie nie są pokrzywdzeni: liberalizm nowej ery nadaje im równie swobody z dziennikarzami. Brakuje jeszcze tylko, by pp. jenerałom nadano także wolność bombardowania à la Hammerstein i Windischgraetz, i wolność wieszania à la Haynau, et l'édifice sera couronné.
Mimo kanikuły, niesprzyjającej ruchowi i życiu publicznemu, mimo wyjazdu różnych znakomitości do kąpiel, słowem, mimo pory kwaśno-ogórkowej, która wypróżnia i usypia poniekąd największe stolice, Lwów w tym tygodniu nie mógł się uskarżać na brak przedmiotów, budzących powszechne zajęcie. Przejdźmy je według porządku chronologicznego, streszczając ile możności ostateczne rezultaty tych brukowych, politycznych i literackich objawów.
Dwa walne zgromadzenia Towarzystwa narodowo-demokratycznego nie wystarczyły na wyjaśnienie kwestji, czy demokracja dzisiejsza po mieczu lub po kądzieli pochodzi, lub nie pochodzi, od szlachty polskiej. Szkoda, bo póki nie będą wyjaśnione i spisane generalia demokracji naszej, trudno będzie wziąść do protokołu dawne jej sprawy i czyny. P. Iskrzycki zapowiedział historyczny wywód, zbijający poglądy p. Henryka Szmitta. Wątpię, by który z tych dwóch panów przekonał drugiego, p. Szmitt pojmuje bowiem demokrację więcej ze strony politycznej, jako instytucję, przypuszczającą wielką ilość obywateli do równego udziału w rządzie, podczas gdy pan Iskrzycki zdaje się mieć na względzie idealną równość społeczną, jakiej nigdzie nie było i niema, chyba w Zjednoczonych Stanach i w kilku kantonach Szwajcarji.
- ↑ Użyte tu dziwaczne zwroty mowy, wyjęte są z ówczesnych ekspektoracy Kornela Ujejskiego, wygłaszanych we Lwowie i w Szwajcarji, przy sposobności odsłonięcia pomnika, wymyślonego przez hr. Platera.