Jeżeli Niemcy nie zaniedbują żadnej sposobności, ażeby nas zmusić do używania ich języka, nie zaniedbujmyż i my żadnej, by się im odwzajemnić. Pracujmy nad tem, ażeby się uwolnić od zabytków długoletniego panowania niemiecczyzny w naszym kraju, o ile to jest w naszej mocy. Panowanie to tak nas przygniotło, tak nam odjęło wszelką pewność siebie, ze nie umiemy korzystać z wolności, jaką mamy teraz pod względem językowym, i dobrowolnie robimy to, do czego nas dawniej zmuszano. Podczas gdy niektórzy idą za daleko w ocenianiu sił narodowych, ogół zna i ceni je zbyt mało. Nie zapominajmy, że w królestwie Polskiem do niedawna urządowano i sądzono po polsku, uczono wszystkiego po polsku, a nie wydarzyło się nigdy, by brakło wyrazu polskiego, albo książki polskiej. Możemy obejść się bez Niemców i bez ich cywilizacyjnego wpływu o tyle, o ile obchodzą się bez nich Francuzi, Anglicy i Włosi. Co piśmiennictwo niemieckie zrobi dla oświaty, to sobie przyswoimy sami. Wiedeń nie potrzebuje nam tego narzucać. Dodajmy jeszcze, że Wiedeń nie jest ogniskiem oświaty w Niemczech, i że Wiedeń najmniej ze wszystkich miast niemieckich ma prawa, mentorować inne narody w imieniu większej swojej cywilizacji.
My możemy obejść się bez Niemców, a w szczególności bez Wiedeńczyków, ale oto jest jakaś współobywatelka nasza, która nie może obejść się bez nich tak łatwo, W Nowej Pressie czytamy bowiem następujący inserat: „52.000 guldenów! Młoda Polka, która straciła za granica szanownych swoich rodziców i posiada teraz w gotówce majątek, wynoszący 52.000 złr. w. a., życzy sobie wyjść za mąż za Wiedeńczyka, posiadającego także niejaki majątek, a odznaczającego się wykształceniem, charakterem i rzetelnością. Adres pod cyfrą A. P. nr. 2.000 w ekspedycji N.fr. Presse“ Szanowny organ demokratyczny, który niedawno upominał się na rzecz Słowian o zwrot dr. Giskry, powinienby reklamować tę młodą Polkę. Pan Giskra nie przyda nam się na nic, bo najprzód nie ma tak pięknego posagu, a powtóre, zrobił ktoś słuszną uwagę, że jak będziemy się upominać o pana Giskrę, to Niemcy zabiorą nam p. Schmitta, p. Widmana, p. Starkla, p. Wilda, p. Gromana, wielu bardzo Langów, Szulców, Sznejdrów i innych — słowem — Galicja zostanie nagle bez Polaków. Młoda zaś Polka, o której mowa, należy nam się słusznie, a owych 52.000 złr. jeszcze słuszniej. Gdzie chodzi o guldeny, tam pewnie Niemcy więcej wzięli od nas, niż nam dali; byłoby więc równie sprawiedliwem, jak przyjemnem, gdyby owe 52.000 złr. wraz z młodą właścicielką i ewentualnemi jej wdziękami, pozostały w kraju. Szkoda, że Wydział składa się z samych żonatych ludzi, moglibyśmy bowiem w imieniu dobra publicznego zażądać, ażeby osobiście starał się załatwić tę sprawę zgodnie z interesami gospodarstwa krajowego. Cała nadzieja ojczyzny polega w tym wypadku na naszych bezżennych pp. praktykantach, koncypientach i innych kandydatach do stanu małżeńskiego, do których wiadomości cały ten fakt niniejszem się podaje.