lityczne, któreśmy przetrwali w ostatnich miesiącach, musiały go porwać ze Lwowa — nie ma już komu pisać o rumfordzkiej zupie! Co się tyczy możliwych obaw Czasu, byłyby one z gruntu płonnemi: delegaci narodowodemokratyczni szanują ustrój społeczny świata chrześciańskiego, wyparli się „Organu demokratycznego“, który właśnie zniósł bez wszelkiej indemnizacji jus primae noctis i propinację. Według dokładnych informacyj historycznych, jakie posiada „Organ demokratyczny“ jus primae noctis było to coś jota w jotę podobnego do propinacji, i wykonywała je szlachta jeszcze w 19tym wieku! Spodziewam się, że nikt nie zażąda dowodów od autora artykułu — należy bowiem szanować tajemnice życia rodzinnego. Propinację zaś, pisze „literata“ p. (F), wymyślił właściwie cesarz Józef, i nadał ją szlachcie za prowadzenie juryzdykcji nad włościanami. Oczywista rzecz tedy, że szlachta posiada w złej wierze przywilej szynkowania wódką, i że potrzeba go jej odebrać bez wynagrodzenia. Tyle tylko względów ten strupieszały, niepotrzebny żywioł szlachecki znajduje u p. (F.), że właściciele posiadłości tabularnych nie będą zmuszeni zwrócić poszkodowanym wszystkie zyski, jakie podczas tyloletniego nieprawnego używania wyciągnęli z propinacji, wraz z procentami i innemi wynagrodzeniami. Niewczesnem jest to pobłażanie ze strony p. (F.) — wszak tym sposobem możnaby od razu utworzyć kapitał zakładowy dla banku włościańskiego, pokryć koszta podróży do Zurychu dla wszystkich mężów, „stojących na straży godności i ducha narodowego“, i utworzyć szkółkę niedzielną, w której nie jeden „literata“ mógłby dowiedzieć się ciekawszych jeszcze szczegółów historycznych, niż te, których nam udzielił p. (F.).
Ale p. (F.) posiada nietylko wiadomości historyczne, sięgające do czasów cesarza Józefa i do tych mglistych początków wieku XIX., w których według podań kronikarskich, ludzie rozmawiali na migi, nie znali użytku żelaza i tolerowali barbarzyńskie jus primae noctis, po dukacie od głowy, natura opatrzyła go także bystrym wzrokiem, przenikającym przyszłość. Przewiduje on, że w przeciągu 40 lat, ludek nasz zrobi tak ogromne postępy w cywilizacji, że zamiast prostej kartoflanki, żytniówki, piwa i miodu, będzie spijał likiery i wina, wyjęte z pod prawa propinacji. „Nieokrzesany pija kartoflankę, bardziej ukształcony używa likierów“, powiada genialny antagonista prawa primae noctis. Z nastaniem tego likierowego „ukształcenia“, propinacja upadnie sama przez się, jestto więc jeden powód więcej, by nie indemnizować właścicieli prawa propinacyjnego.
W naszych mniej okrzesanych, kartoflankowych czasach, niestety jeszcze wyłączne prawo szynkowania wódki, intratniejszem jest od prawa szynkowania zasad demokratycznych. Gdyby zniesiono przywilej „Organu demokratycznego“ musianoby mu odmówić indemnizacji, bo jak słychać, mało mamy jeszcze ludzi „ukształconych“ tak dostatecznie, by się upajali tym zasadniczym likierem. Nawet szlachta, pożal się Boże, okazuje się w tej mierze bardzo zacofaną, ale kara nie ominie jej w postaci bezindemnizacyjnego zniesienia propinacji! Dalej więc, komu miła ojczyzna i arenda, niechaj staje pod sztandar „opozycji“, inaczej czeka go zguba niechybna!
Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/130
Ta strona została skorygowana.