posiedzeń Towarzystwa demokratycznego. Natychmiast po dokonaniu krwawego tego zamachu, Towarzystwo demokratyczne miało przemienić się w rodzaj konwentu, miano ogłosić swobodę szynkowania nieokrzesanej kartoflanki i ukształconych likierów, bez wynagrodzenia dla właścicieli propinacji, zawiesić wydawnictwo Gazety Narodowej i odebrać debit pocztowy wszystkim dziennikom zamiejscowym, z wyjątkiem Dziennika Warszawskiego, który w sprawie propinacyjnej idzie ręka w rękę z „Organem demokratycznym“. Według niepewnych informacyj, jakie mamy pod ręką, miał być ogłoszony także rząd prowizoryczny, którego skład nie jest nam znany. Słychać tylko, że departament oświaty publicznej chciano połączyć z redakcją Tygodnika Lwow., a tekę finansów powierzyć sekretarzowi pewnego Towarzystwa uczonego, który okazał się bardzo gorliwym w ściąganiu należytości od członków aż do wysokości kwoty, stanowiącej każdorazową jego pensję miesięczną. Plan nie udał się, bo naczelnika spisku w stanowczej chwili odstąpiła odwaga cywilna, jedyna, jaką posiadał. Ale co się odwlecze, to nie uciecze — poczekajcie tylko, wy publicyści większości! Najbliższy porządek dzienny Towarzystwa narodowo demokratycznego obejmować będzie następujące punkta:
1) Sprawozdanie w sprawie rezolucji, tyczącej się stosunku Galicji do innych ziem polskich, z uwzględnieniem programu księcia Czartoryskiego. Referent p. Groman.
2) Allokucja do sprawozdawcy Gazety Narodowej, z uwzględnieniem prawideł wyższego tromtadratycznego ukształcenia. Referent pan Malisz junior.
3) Uroczyste wyrzucenie za drzwi wszystkich indywiduów, niemiłych „Organowi demokratycznemu“. Referent p. Wasilij Knutów, mianowany ad hoc honorowym członkiem Towarzystwa.
4) Pochód tryumfalny redakcji „Organu demokratycznego“ za Żółkiewską rogatkę, przy oświetlieniu bengalskiem.
To się nazywa: „wyrabiać pojęcia“, o których twierdził Dziennik Poznański, że już je mamy. Niestety, nie mamy jeszcze pojęć demokratycznych! Zaledwie na piątem posiedzeniu Towarzystwa, i to przy braku kompletu, przypomiał nam doktor Karol Malisz, iż tytuł „doktora“ jest antidemokratyczny. Niemiecka i francuzka demokracja wyprzedziła nas w tej mierze. Posłuchajmy sprawozdania ze zgromadzenia demokratycznego w Wiedniu, które podaje korespondent Pest. Loyda:
Prezydent: Moi panowie! (głośne okrzyki: Tu niema panów!) Prez.: Obywatele! (My tu nie potrzebujemy obywateli!). Prez: Szanowne zgromadzenie! (My nie „szanujemy“ nikogo!) Prez.: Ludzie! (hałas i oklaski), daję głos człowiekowi Schnickowi.
Schnick (z trybuny): Protestuję najprzód przeciw formułce prezydenta: „daję głos“. On nie może mi dawać głosu, bo ja mam głos; jest to moje przyrodzone, nieprzedawnione prawo, prawo człowieka. (Grzmiące oklaski.) Następnie protestuję przeciw nazywaniu nas ludźmi. Kto nas uważa za ludzi, ten jest reakcjonistą. (Brawo!) My jesteśmy istotami jak inne istoty, żeby nie powiedzieć: stworzeniami, bo mówić o stworzeniach, byłoby uznawać istnienie jakiegoś Stwórcy. My byliśmy wszyscy od wieków, i wszystkie istoty były pierwotnie równe między sobą, ale tyrani (brawo!), arystokraci (jeszcze większe brawo!), popi (grzmiące
Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/133
Ta strona została skorygowana.