Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/136

Ta strona została skorygowana.

w takim razie wypełnił funkcje Ajaksa, Diomeda, Achilla; wiem może, ktoby był został — Menelausem. Ale dosyć tej przypuszczalnej Iliady; znam młodych i starych kawalerów, którzy gotowi w tych niewinnych reminiscencjach z Homera upatrzyć jakie aluzje do siebie i uczynić dla referenta Gazety Narodowej pobyt w teatrze tak niebezpiecznym, jak pobyt w sali Towarzystwa narodowo-demokratycznego. Heleny wróciły do ognisk domowych, Menelausowie pełnią, swoje obowiązki w pokoju, a Parysy bukowińscy połykają ślinkę z daleka. Bella gerant alii, tu felix Galicia.... nie mogę skończyć, bo nie wiem jak tromtadrata ma in imperativo.
Cytacje łacińskie mają w sobie zawsze coś niebezpiecznego, dlatego też pewien literat w Krakowie cytuje Plauta i Cycerona — po niemiecku. Tenże sam po niemiecku tylko cytuje Szekspira, podczas gdy u nas nawet Schyler bywa tłómaczony z francuzkiego. Otóż właśnie przychodzi mi na myśl jeden taki niemiecki cytat z Szekspira: Es ist etwas faut im Staate Dänemark. Rzecz godna uwagi, że cytat ten wlazł mi do głowy wczoraj w południe na galerji sejmowej. Miałożby to być jakieś przeczucie, jakieś złe omen? Nic się przecież nie stało niepokojącego, i owszem, było nawet nieco pochwał i wyrazów zaufania — w mesażu rządowym, — sejm nasz, jeżeli się będzie dobrze sprawował, ma szanse otrzymać pierwsze premium e moribus. I znowu ta przeklęta łacina! Przypomina mi ona popisy dawniejsze w gimnazjach, przy których od parwy do retoryki mianowano co roku jednych i tych samych premiantów, aż po sześciu latach, na „fizyce“ i „logice“ pokazało się, że premianci byli gruntownymi hebesami. Pamiętam i to także, że my, upośledzeni przy klasyfikacji, nie lubiliśmy tych premiantów, a gdy niejeden z nich odznaczał się zbyt uprzedzającą potulnością dla p. profesora, otrzymywał zwykle przydomek „fagasa.“
Dotychczas nie mogę pojąć, zkąd mi przyszły wszystkie te studenckie wspomnienia na galerji sejmowej, podczas gdy właśnie powinien był przypominać mi się n. p. senat rzymski albo coś podobnego. Złote łańcuchy i krzyże księży arcybiskupów błyszczały tak uroczyście, broda posła Borkowskiego wyglądała tak poważnie, torysowie krakowscy i wigowie lwowscy mieli miny tak skupione i namaszczone, że patrząc na to wszystko, można było przecież myśleć o czemś innem, niż o eminencjach lub trójkach, które nam niegdyś dawali księża jezuici i bazylianie. Nie można przecież było oczekiwać, że komisarz rządowy wywoła tego lub owego i wręczy mu czerwono oprawną książkę ze złoconym napisem: Zur Belohnung, albo że ksiądz Kaczała wetknie księdzu Pawlikowi Sprachzeichen do ręki, by nie kaleczył tak niemiłosiernie ruszczyzny. Ale już to taka jest pobieżność i niegruntowność u tych fejletonistów, jak słusznie zauważał książę Adam Sapieha, że najwznioślejsze rzeczy, ot n. p. kwestję kopalń w Kałuszu, traktują lekko i profanują je swojem dotknięciem. Skoro więc to jest wadą całej korporacji, do której należę, dlaczegożbym ja nie miał folgować wybrykom wyobraźni, o którą tak trudno teraz, jak świadczy nasza poezja? Dlaczegożbym ja miał mitrężyć się gruntownem zgłębianiem objawów życia parlamentarnego, choć troska propinacyjna legła na czole posła Bocheńskiego, choć widmo zżydowienia kraju zasępia oblicze księcia Sanguszki, choć jeden i drugi z pp. delegatów rajchsrato-