praktykantów i pożreć go jak — mówiłem, nie wiedzieć, czy z miłości — czy z głodu. Jest równie pewnem to, że wypadek ten nie wydarzył się wcale, jak i to, że mógłby się wydarzyć.
Stara gramatyka francuzka Meidingera, z której matki i babki nasze uczyły się parlować po francuzku, nie była ułożoną według tak postępowego systemu, jak nowomodny Ahn i Ollendorf, ale za to ćwiczenia, które zawierała, były to same humorystyczne anegdotki, zabawniejsze nierównie od dzisiejszych, nudnych djalogów, jak n. p.: Avez-vous mon chapeau? Non, j'ai mon chapeau, i t d. Z anegdotek tych przeszłe pokolenia czerpały największą część swojej mądrości i wiedzy, a dowcipnisie popowtarzali je, ilekroć im brakło własnego konceptu. Ponieważ zaś, jako kronikarz niedzielny, obowiązany jestem służyć szanownym czytelnikom co tydzień nowym jakim konceptem; ponieważ dalej wydarzyło mi się to, co kochanym kolegom moim demokratom wydarza się codziennie, t. j. że nie mam konceptu; ponieważ nakoniec godziwą wielce i pożyteczną czasem jest rzeczą, ocalić starego i zasłużonego Meidingera od zupełnego zapomnienia: więc powtórzę jednę ze wspomnianych powyżej anegdotek, o której zresztą nie jestem pewien, czy wyczytałem ją w Meidingerze, czyli też słyszałem ją temi dniami, opowiadaną na ulicy, nie pomnę już przy jakiej sposobności.
Za czasów Frondy, arcychrześciański król Ludwik XIV., wraz z całym swoim dworem miał zwidzić stolicę pewnej prowincji, położonej na południu Francji. Rada municypalna tej stolicy składała się z mężów poważnych i wysoko wykształconych, jak przystało na większe miasto. Byli tam stolarze, którzy znali się wybornie na politurze, był lakiernik, celujący w sprawach zewnętrznego pokostu, był fabrykant świec i oleju do lamp, niezmiernie zasłużony około oświecenia publicznego — jednem słowem, była to, jak twierdzi Meidinger, rada municypalna, do której ani umyły się inne reprezentacje tego rodzaju, wyjąwszy oczywiście dzisiejszą Radę miejską we Lwowie. Mimo tak wybornego składu swego, sławetna Rada nie mogła jakoś uradzić, jakby najgodniej przyjąć zbliżającego się monarchę. Nareszcie, gdy już nadchodził dzień uroczystego