nieumiejący tyle po russku i po rusko, co kronikarz Gazety narodowej — to zgroza! Gdyby poseł Kowalski w tej ciężkiej potrzebie nie ratował się. narzeczem „przywiślańskiem“, musiałby mowę swoją skończyć na migi, z czego p. Skrzyński skorzystałby oczywiście ku pognębieniu ideii wielkorusskiej. A jakiby to efekt zrobiło w Pietierburgie!!!
Dla każdego, znającego cokolwiek język mosiekwski, zabawnem wydać się musi, jak szanowni zastupnicy naroda w mowach i pismach swoich niefortunnie usiłują używać tego języka. Nie mówią oni po rusku, ale też nie mówią i nie piszą po moskiewsku, bo żaden z nich tego nie umie. Język ich o tyle jest moskiewskim, o ile niemieckim jest szwargot naszych urlopników, powracających prosto z pułku, gdzie wiksowali sztyble i klupali hozy. Mimo to nie przestają powtarzać, iż piśmiennym językiem Rusinów jest moskiewski! Posłowie nasi z zachodniej części kraju, omal sami nie wierzą temu twierdzeniu. Nie znają tych stosunków językowych, nie mogą się poznać na fałszowaniu języka, którego dopuszczają się filologowie świętojurscy, i dlatego nieraz uważali ich za ludzi dobrej wiary, z którymi można paktować, zawierać kompromisy. Pięknie byśmy wyszli na kompromisie z ajencją Katkowa!
Po za filologami siedzą sobie spokojnie włościanie ze wschodnich okolic kraju, pomieszani z posłami, należącymi do innych stanów.
Siedzi tu także poseł Tyszkowski, znany z dylematu, który postawił w sprawie języka w sądach. Dylemat ten nie zawierał wprawdzie żadnej mylnej argumentacji, jednakowoż przypomniał mi owego tureckiego kapitana okrętu, który wśród największej burzy siedział spokojnie na pokładzie i palił fajkę, a zapytany, dlaczego nie myśli o ocaleniu okrętu, odrzekł z flegmą: „Jeżeli Ałłach chce, żebyśmy się utopili, to ja na to nic nie poradzę, a jeżeli Altach nie chce tego, to pocóż ja mam się ruszać?“ My wszyscy jesteśmy takimi fatalistami, i zapominamy nieraz, że rzeczy ludzkie ludzkiemi dźwigają się siłami. Nawet religia nasza nie uczy, by Pan Bóg interweniował na korzyść niedołężnych lub ospałych. Dlatego też. lubię posła Tyszkowskiego najlepiej wtenczas, kiedy nie stawia żadnych dylematów, ale z fatalistyczną rezygnacją i w milczeniu poddaje się woli losu i większości sejmowej.
Hrabia Adam Potocki zasiada podobnież w prawem centrum, choć inni posłowie z gmin wiejskich, wybrani z zachodnich obwodów, siedzą na. lewicy. Kto widział kiedy portret Rewery albo Kaniowskiego, a nie widział posła okręgu chrzanowskiego, powziąłby mylne wyobrażenie, gdyby sądził, że z powierzchowności podobny jest do tamtych swoich antenatów. Zawsze atoli sześćset lat rycerskiego rzemiosła, począwszy od Sulisława Piławity, nadało fizjognomii tego potomka wielkiej rodziny Potockich tyle charakterystycznego wyrazu, że Niemcy w Radzie państwa poznali w nim einen echten Cavalier. Doświadczyli oni później, że właściwością eines polnischen Canaliers nie bywa flegma germańska. O tem zresztą i ks. kanonik Malinowski mógłby opowiedzieć niektóre szczegóły, co znowu starczyłoby prawie za satysfakcję majstrowi Naganowskiemu.[1]
- ↑ Ks. kanonik Malinowski obwinił był fałszywie szewca Naganowskiego oskra dzenie mu pierścionka. Ten sam kryłoszanin w przedpokoju sejmowym wpadłszy we wściekłość, z podniesienemi pięściami wołał do „knuta“ na. Polaków. W odwet, osoba szanownego kryłoszanina doznała pewnej turbacji ze strony hr. P.