Kiedy Bolesławita w Rachunkach swoich podzielił arystokrację tutejszą na panów polskich, z dawnemi tradycjami poświęcenia i miłości ojczyzny, i na hrabiów galicyjskich, w myśli zaliczał bez wątpienia hrabiego Adama Potockiego do owej pierwszej kategorji. A kiedy znowu fejletonista Gazety Narodowej, rozbierając Rachunki, twierdził, że obok owych wzniosłych tradycyj przechowały się także niektóre anarchiczne pierwiastki z dawnych czasów Rzeczypospolitej u panów, należących do tej kategorji, to podobno myślał także o dwóch panach polskich, znanych-patrjotach, którym Adam na imię. I kto wie, gdybyśmy mieli królów elekcyjnych, i senat, i nadworne chorągwie magnackie, obydwaj ci Adamowie narobiliby może nieraz porządnego bigosu w Koronie i w Litwie, jeden w parze z senatoromi, a drugi na czele różnych konfederacyj szlachecko-demokratycznych. W ciasnych ramach konstytucji grudniowej i statutu krajowego wrodzone te zdolności mało mają pola do popisu. Zresztą hrabia Potocki tyle i tak niesłusznie spotwarzonym był w pismach niemieckich, że polskie pióro nie ujemne, ale dodatnie strony winno wyszukiwać w jego charakterze. Niemcy mierzą nas swoją miarą: w ich wyobrażeniach hrabia, liczący trzydziestu kilku antenatów, zkoligacony z arystokracją całego świata, musi kochać zakon 00. jezuitów więcej niż ojczyznę i konkordat więcej od religii samej. Oni nie uwierzyliby nawet, że projekt wykluczenia księży od wybieralności do sejmu, wyszedł od hr. Potockiego, bo to mu się wydawało korzystnem dla kraju.
Dzienniki niemieckie i oni, t. j. Jego c. k. Mości najwierniejsza opozycja, zamieszkująca różne okolice we Lwowie, jednocześnie prawie zrobili ważne odkrycie, o którem dziś dopiero dowiedzą się czytelnicy Gazety Narodowej: mamy już dwa stronnictwa w Sejmie, i dwa kluby z dwoma programami, czyli innemi słowy, doliczając do tego siedm programów opozycyjnych i jeden etnograficzny, postawiony przez p. Kowalskiego, możemy sie poszczycić dziesięcioma różnemi systemami politycznemi, według których mamy osiągnąć zbawienie doczesne. Na nieszczęście wiadomość o dwóch klubach jest dotychczas mitem, zagadką polityczną, niemniej trudną do rozwiązania, jak zagadka historyczna o pierwotnych siedzibach przodków naszych, Lachów, Lechitów czy Lynchitów. Podania o klubie, w którym ma przewodniczyć dr. Czajkowski, są tak bajeczne, jak hipotezy o przesiedleniu się polaków z Illirji nad Gopło, i pewniejszem jest może to, iż Bardyllis był poprzednikiem Bolesława Chrobrego, jak to, iż p. Czajkowski jest prezydentem jakiego klubu poselskiego. Niemniej mglistą jest głucha wieść o „mamelukach“, krążąca po niektórych kronikach; niewiadomo nawet dokładnie, co zacz są ci „mamelucy“. Pewien uczony, który położył wielkie zasługi w literaturze ojczystej swojemi nader ciekawemi badaniami nad pochodzeniem Albinosów, twierdził niedawno w kółku prywatnem, że Mamelucy są także rodzajem murzynów białych, tylko zamieszkują