iż nikt nie trzyma z księciem. W przedlitawskiej Izbie panów trzyma z nim na każdy wypadek przynajmniej książę Jabłonowski; tu nieraz całe zgromadzenie jest odmiennego zdania, a książę dźwiga sam jeden cały ciężar swojego wniosku. Dziwić się wypada, że przy podeszłym wieku tego ze wszechmiar tak zacnego obywatela wyborcy nie wahali się wkładać podobne brzemię na jego barki. Zresztą, choć jak mówiłem, wnioski księcia upadają najczęściej jednogłośnie, słuchany on bywa zawsze z uszanowaniem, należnem i sędziwemu wiekowi, i zacności uczuć, z której płyną i najmylniejsze jego zdania. Książę jest w najwyższym stopniu konserwatystą: radby, ażeby wszystko w Polsce zostało na dawnem swojem miejscu: duchowieństwo, włościanie, żydzi i Rusini. Przytem popełnia on zawsze tę pomyłkę, że klikę Kowalskiego i Pawlikowa uważa za Rusinów. Jest to wyobraziciel najwierniejszy starodawnego systemu rządowego Rzeczypospolitej, ptóry zasadzał się na tem, że nie był żadnym systemem: „Niech żydzi mają swoje osobne kahały, ale niech się nie mięszają z katolikami; niech więc będą zaspokojone wszystkie żądania mniemanych „Rusinów“, bo w Polsce zawsze tak bywało, że każdy miał to, czego chciał, i robił, co mu się podobało; nawet Moskale całemi korpusami spacerowali po kraju, a jakoś to przecie było, i uprawiano rolę bez szkoły w Dublanach i Czernichowie.“
Nie wiem, komuby się nie otworzyły oczy na właściwe znaczenie żądań świętojurskich po ostatniem przemówieniu ks. Barewicza. Poseł ten jest już koniecznie Rusinem; nie mogą mu tego zaprzeczyć świętojurcy, jak p. Sawczyńskiemu albo Popielowi. Twierdzić, że ks. Barewicz nie kocha swego ludu, znaczyłoby tyle, co zarzucać mu, iż nie kocha siebie samego. Właśnie też z tego powodu że jest Rusinem i kocha lud ruski, stoi on w dyametralnej opozycji z świętojurcami. Mowa jego, miana przy rozprawach nad językiem wykładowym, pomięszała niezmiernie ich szyki: potrzeba było widzieć jadowite spojrzenia, które ciskali na niego, gdy im przypominał, że od dwudziestu lat nie zrobili nic dla ruskiego języka i dla ruskiego piśmiennictwa, i tylko zaprowadzili moskiewszczyznę. Jeden Rusin, przemawiający w ten sposób, gniewa ich i szkodzi im więcej, niż sto najdowcipniejszych mów posła Borkowskiego.
Ks. Barewicz jest bez wątpienia katolickim księdzem, ale Niemcy w swojej zaciekłości antikonkordatowej wbrew prawdzie i słuszności zarzucili mu, że chce wstępować w ślady ks. Greutera. W Polsce niema nawet tradycji wdzierania się duchowieństwa w atrybucje władzy świeckiej — a takiem wdzieraniem się jest agitacja klerykalna w niemieckich prowincjach monarchii. U nas księża, z wyjątkiem zwolenników prawosławia, pełnią swoje obowiązki duchowe, ale nie walczą o władzę w kraju. Ale kiedyż Niemcy zrozumieją nasze stosunki! U nas Rauscherów i Greuterów zastępuje ta część duchowieństwa, która najmniej jest katolickę. Ta tylko chciałaby przemienić rząd w kraju w prawdziwą teokrację, i ta też z centralistami, mimo wszystkiego co się stało, zostaje ciągle w poufnych jakichś i serdecznych stosunkach. Alte Liebe rostet nie! Ha, zachcieli całą Przedlitawię ubrać co jeden uniform, więc w odebrali ks. Rauscherowi, tego nie mogą dać naszym konsystorzom unickim. Coby im było na rękę w Galicji, n. p. reprezentacja szczepów i wyznań, zamiast reprezentacji kraju, to w Cze-
Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/159
Ta strona została przepisana.