Boże, nie wielką wstęgę św. Szczepana, przeznaczoną dla kogo z familii — ale przynajmniej prawo rozpisania bezpośrednich wyborów do tej biednej Rady państwa, tak nękanej przez dwa dni tu we Lwowie, że ks. Sanguszko nie mógł się wstrzymać od kilku słów politowania i współczucia dla tej niebogi. Książę wyrzekł, iż zgadza się z posłem Honigsmannem, ponieważ jednak „musi być jakaś różnica między chrześcianinem a żydem“, więc oświadczył, że będzie głosował z hr. Potockim, który radził, by wcale nie wspominano o bezpośrednich wyborach.
Drugie stronnictwo ugrupowało się około posła Smolki, trzecie około wniosku komisji, czwarte składa się z posła Krzeczunowicza, piąte z posła Skrzyńskiego, a szóste z posła Adama Sapiehy. Ach, przepraszam, zapomniałem, że poseł Kozłowski składa się także z osobnych dwu stronnictw, z których jedno potępia delegację a drugie jest za wnioskiem komisji. Owa pierwsza połowa posła Kozłowskiego weszła we wtorek w kolizję — oczywiście moralną tylko, z laską ks. marszałka. Szanowny poseł usiadł tak prędko, że nie można było osądzić, która połowa jego parlamentarnego jestestwa mogła mu zjednać głosy jego wyborców.
Dwudziestu czterech szlachciców i jedna szlachcianka z obwodu złoczowskiego, a właściwie mówiąc, tylko ta jedna szlachcianka wybrała i wysłała do sejmu szóste stronnictwo, skoncentrowane w osobie ks. Adama Sapiehy. Stronnictwo to uprawnia do pięknych nadziei, piękniejszych może niż właścicielka owego głosu, który przeważył przy wyborach, a nie był dany za naturalnem pośrednictwem męża, ale w sposób, pomijający związki matrymonialne, co znowu Wydziałowi krajowemu dało wiele do myślenia. Ale mniejsza o to, co sobie myślał Wydział krajowy, ja myślę, że pomienione szóste stronnictwo, przy pięknych swoich nadziejach, pięknej wyborczyni, i pięknem obliczu, nosi na czole chmurę, w której drzemie potężna ambicja. Ad vocem ambicji, muszę oświadczyć, że uważam ją za twórczynię największych rzeczy, jakie tylko stworzone były przez ludzi. Powiedział ktoś, że gdybyśmy n. p. w roku 1831 mieli byli pomiędzy naszymi przywódzcami jednego człowieka z potężną ambicją, n. p. z ambicją noszenia korony Jagiellonów, ojczyzna byłaby ocaloną. Otóż w tem całe nieszczęście, że za naszych czasów ambicja ogranicza się na tem, by być królem w jakiej koterji, prezesem jakiego stowarzyszenia, wielkim człowiekiem do bardzo małych interesów.
Dzisiaj ludzie ambitni nie umieją szukać wyższych celów, nie umieją robić sobie stronników w szerszych kołach i skupiają około siebie zwykle głupców lub oszustów. Ztąd pochodzi, że miewamy w sejmie stronnictwa, złożone z jednego posła, a ponieważ taki singleton nie zawsze bywa asem atutowem, więc częściej jest bitym niż bijącym.
Jeżeli jest w ogóle, jaka okoliczność, któraby popierała twierdzenie niektórych historyków, że Polacy byli zawsze i są teraz narodem na wskróś demokratycznym, to okolicznością tą jest widoczna niechęć, jaka otacza u nas zwykle ludzi, bodaj trochę nad ogół wyższych. Dzieje się to szczególnie, jeżeli wyższość ta nie umie narzucać się tłumowi, pokazywać swoje ja z najpiękniejszej zawsze strony, sławić własne zasługi, słowem, robić „reklamę“ na wszystkie strony. Gdyby poseł Siemiątkowski opowiadał przy każdej sposobności swoją karjerę polityczną, gdyby wyliczał prze-
Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/161
Ta strona została przepisana.