na to Towarzystwo. Z powodu tego wyjazdu podzielono posłów na trzy odrębne klasy, do pierwszej policzono arcybiskupów, biskupów, książąt itp. i wręczono im bilety jazdy pierwszej klasy, innym zaś dano bilety 2. i 3. klasy. Panowie posłowie, zdziwieni niemało takiem zastosowaniem równouprawnienia wszystkich stanów, oddali bilety: dotychczas niewiadomo, jakim sposobem kierownicy tej jazdy załatwią tę trudność parlamentarną. Braknie podobno wagonów 1. klasy dla wszystkich posłów; najpraktyczniejby więc było, gdyby wszyscy jechali drugą klasą — chyba wolą podzielić się na dwa transporta.
Wybuchła także druga kwestja o równouprawnienie, tym razem w c. k. wyższym sądzie krajowym, który postawił się przypadkiem na stanowisku lwowskiej Rady miejskiej co do żydów. Minister sprawiedliwości zawezwał sąd do oświadczenia się w sprawie nowych posad adwokackich, które mają być otworzone w Galicji, i do zaproponowania odpowiednej liczby kandydatów. Na wniosek referenta zgodził się senat, by zaproponować 25 kandydatów, między tymi połowę (zapewne 12½) żydów, a połowę chrześcian. Trudno pojąć, do czego ma prowadzić ten podział kandydatów na kozły i barany, i na czem on się opiera w ustawie, która nie zna osobnych adwokatów żydowskich a osobnych chrześciańskich. Tymczasem senat nietylko faktycznie tak uformował stosunek kandydatów-żydów do chrześcian, lecz w motywach dotyczącej uchwały twierdzi wyraźnie, iż podział taki odpowiada „ściśle pojętej sprawiedliwości“. Tym razem, „ściśle pojęta sprawiedliwość“ wyszła na niekorzyść żydów, bo nierównie więcej było kandydatów żydów niż chrześcian. Ale nie chodzi tu o konsekwencję; przedewszystkiem powinno być zasadą, iż wyznanie niema żadnego wpływu na nominacje itp. Tak bardzo rząd przedlitawski zamierza nas nieuków cywilizować za pomocą liberalnych ustaw zasadniczych i wyznaniowych, a w praktyce sam z niemi oswoić się nie może!
Jestto nader nieprzyjemna, być przypartym do muru i tak kategorycznie zapytanym o zdanie, że nie można dać innej odpowiedzi, jak tylko: tak, albo: nie. Nie każdy jest tak szczęśliwym, by mógł, jak poseł Polanowski, oświadczyć, że wstrzymuje się od głosowania, albo jeszcze lepiej, by mógł wynosić się zawczasu, jak n. p. poseł Horodyski, który przed imiennem głosowaniem znalazł bezpieczne schronienie w bufecie. Niemam niestety tak wydodnego kącika w Gazecie, bym się mógł schować w niego przed dochodzącemi mnie licznie zapytaniami: Czy Naj. Pan przyjedzie do Lwowa, lub nie? i co w razie nieprzybycia monarchy zrobić z bramą