dobroczynne prawa nie ochraniały nas, 4,400.000 chrześcian, od przewagi: 600.000 żydów. Każą żydom, zrzec się odrębności, a stanowią dla nich odrębne ustawy, przypominają im na każdym kroku, że są żydami. Posłowie, którzy przemawiali w sejmie przeciw zniesieniu ograniczeń, ścieśniających obywatelskie prawa żydów w gminie, nie domyślają się zapewne, że mowy ich, czytane w szynkach i po warstatach, oddziałają tam w sposób szkodliwy dla całej naszej sprawy, że wzmogą rozdrażnienie w tych klasach ludności, które nie mają dziś światła, by zrozumieć argumenta, wytaczane przeciw żydom, inaczej, aniżeli tak, że aby się ochronić od przewagi żydów, trzeba im dać czuć jak najdotkliwiej przewagę chrześcian. Jedno tylko powinno pocieszać żydów, to, że ekscesa uliczne we czwartek były tylko skutkiem przypadku i nie były wyłącznie przeciw nim skierowane. Wybijano okna i chrześcianom, — był to dzień, a raczej wieczór, powszechnej zemsty. Dostało się np. między innymi właścicielowi handlu towarów żelaznych, który odmówił był kredytu jakiemuś ślusarzowi, i odpokutował to utratą kilku szyb; dostało się nawet budynkowi, gdzie się mieści c. k. policja. Pośrednim powodem wszytkich tych opłakanych ekscesów, był fałszywy krok Rady miejskiej, która za późno uchwaliła odstąpić od zamierzonego pochodu na cześć hr. Gołuchowskiego. Chociaż namiestnik prosił, by zaniechano tej demonstracji, nie należało już cofać się, gdy kilkunastotysięczne tłumy zalegały miasto. Gdyby pochód przyszedł był do skutku, wszystko byłoby się odbyło w największym porządku; tak zaś gawiedź, po części podżegana przez pokątnych agitatorów, a po części z nudów i swawoli rozpoczęła burdę, która mogła przybrać rozmiary większe, gdyby żydzi ze swojej strony nie byli się zachowali biernie. Umiarkowanie to ze strony żydów jest tem godniejsze uznania, że dotknięci byli do żywego w swych uczuciach religijnych z powodu, iż ulicznicy nie oszczędzili i synagogi, znajdującej się na Nowej ulicy. Prawa polskie chroniły świątynie żydowskie od podobnych napaści nadzwyczaj ostremi przepisami, a gdybyśmy żyli za czasów Rzeczypospolitej, gmina byłaby surowo pociągniętą do odpowiedzialności za podobne wybryki swoich członków i musianoby srodze ukarać winowajców. Należałoby życzyć, aby i dziś swawola tego rodzaju została dotkliwie skarconą. A ponieważ głównego kontygiensu do podobnych zajść ulicznych dostarczają warstaty, więc jest to obowiązkiem pp. majstrów, by dobrym przykładem, napomnieniami i powagą swoją wstrzymywali młodzież rzemieślniczą od wybryków, które nietylko same przezsię są karygodne, ale jeszcze w dodatku dla przeciwników naszej sprawy stanowią pożądany materjał do oszczerstw, miotanych na cały nasz naród. Mniemam, że gdyby pp. Armatys i Dąbrowski połowę tej elokwencji, której dają dowody w kwestji ograniczenia liczby radnych żydowskich, użyli do tego, by współobywatelom swoim wyjaśnić ohydę i złe skutki nietolerancji religijnej, przysłużyliby się daleko więcej i miastu i sprawie narodowej, niż teraz, opierając się zniesieniu ograniczeń, mających teoretyczne tylko znaczenie. Jest to bowiem hipokryzją, jeżeli niektórzy mówcy twierdzą, iż w zasadzie są za równouprawnieniem żydów, ale w praktyce nie mogą tego dopuścić, bo nie są Polakami Właśnie należałoby w zasadzie, to jest w paragrafie statutu, przyznać żydom równe prawa, a w praktyce wolno potem nie wybierać nie-Polaków do, Rady miejskiej lub na posadę burmistrza.
Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/171
Ta strona została przepisana.