konstytucyjnego, który się tam zagnieździł. A jednakże, o pobożny i bogobojny Benjaminku, który ad majorem Dei gloriam deponujesz w organie krakowskim swoje codzienne natchnienia, chciej rozważyć, ty i twoi kooperatorowie w winnicy pana Kirchmajera, że ten sam duch, który jedną ręką odpycha „niesłuszne“ żądania przedlitawskich Polaków, ten duch, który cię na nieszczęście opętał, — czyha na zbawienie twojej duszy, bo to on, a nie kto inny obala konkordat, zaprowadza śluby cywilne, usuwa szkoły z pod nadzoru kościoła, słowem, niszczy i druzgoce, jak sam wymownie, gruntownie i niezrozumiale wykazałeś ongi za lepszych czasów twoich — niszczy i druzgoce cały dzisiejszy chrześciański ustrój społeczeństwa ludzkiego! Wejdź tedy w siebie, uczyń skruchę, i wyrzeknij się wszelkich związków z nieczystemi potęgami piekieł, które dybią na twoje doczesne i wieczne zbawienie. Bądź znowu Benjaminkiem, a mniej gorszyć będziesz braci twoich, niż teraz, kiedy jesteś Neue freue Wiener Abendpost. Nie będziesz przynajmniej zarzucał sejmowi, że „zbyt gorliwie zajął się kwestją państwową,“ będziesz pisał traktaty o zupie rumfordzkiej, jak przystało katolickiemu dziennikarzowi, i umrzesz kiedyś, otoczony wonią świątobliwości, a nie siarki i smoły, którą teraz już czuć od ciebie. Austrja wydała już wiele dziwolągów, a nasza ojczyzna także, ale potrzeba było zespolenia jednej z drugą, by utworzyć to, co Niemcy lada dzień nazwą: die verfassungstreue polnisch-klerikale Parthei, i co teraz znajduje swój wyraz w Czasie. Pfuj, jak powiada ks. Greuter.
To „pfuj!“ greuterowskie powinnaby sobie przywłaszczyć część naszej demokracji narodowej, i przywitać niem posła Smolkę, gdy zagajać będzie najbliższe posiedzenie Towarzystwa narodowo-demokratycznego. Należy mu się takie wotum nieufności za to, że tak gorliwie przemawiał w sejmie za równouprawnieniem żydów. Na równie uroczyste „pfuj“ zasłużył hr. Gołuchowski, który najmocniej przyczynił się do przyjęcia ustawy, dozwalającej, aby żyd mógł być burmistrzem i aby żydzi mieli tyle głosów w Radzie gminnej ile im dadzą wyborcy. Żydzi lwowscy objawili przedwczoraj swoją wdzięczność wszystkim mowcom, którzy za nimi przemawiali w sejmie: Smolce, hr. Gołuchowskiemu, Wężykowi, Gniewoszowi. Przy sposobności święta odbyło się uroczyste nabożeństwo w reformowanej synagodze na Żółkiewskiem, podczas którego rabin, p. Lövenstein odmówił hebrajską modlitwę, zawierającą błogosławieństwo dla mężów zasłużonych w ogóle. Następnie podniósł w gorącej przemowie zasługi posłów, którzy bronili równouprawnienia, i wzniósł na ich cześć po polsku okrzyk: „Niech żyją!“ Zgromadzenie powtórzyło ten okrzyk z zapałem. Były to pierwsze polskie słowa, które w tej synagodze wyszły z ust żydowskich. Oby były zapowiedzią rychłego zlania się żydów z całością narodu!
Był to w ogóle tydzień, obfity w manifestacje, których większa część odbyła się na cześć hr. Gołuchowskiego. W niedzielę odbył się bankiet, z którego Gazeta Narodowa obszernie zdała sprawę; w piątek zaś Rada miejska uchwaliła wysłać deputację, którąby w jej imieniu wyraziła byłemu namiestnikowi wdzięczność i zaufanie współobywateli. Zapewne wskutek przejęcia się duchem czasu i pod wpływem uchwały sejmowej, nadającej zupełne równouprawnienie żydom, wybrano do tej deputacji samych prawie radnych wyznania mojżeszowego. W ogóle zmuszony jestem
Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/175
Ta strona została przepisana.