odwołać wszystko, cokolwiek kiedy powiedziałem o nietoleracji religijnej i o wstecznych wyobrażeniach niektórych mieszczan naszych, będących oraz członkami Towarzystwa narodowo-demokratycznego, bo donoszą mi ze wszystkich stron, że usposobienie ich w tej mierze zmieniło się z gruntu. I tak słychać, że pp. Sanciewicz i Dąbrowski postanowili nieodwołalnie forytować wybór p. Landesbergera na burmistrza miasta Lwowa, ażeby tym sposobem pozyskać na nowo dla kraju tego znakomitego męża i pozbawić Wiedeńczyków jedynego możliwego następcy Mühlfelda. Niemniej zapewniano mię, iż p. Armatys na pierwszą wiadomość o rezultacie głosowania nad ustawą gminną w sejmie, czuł się do tego stopnia rozczulonym, że zapomniawszy o wszelkich urazach, wyściskał pierwszego żyda, którego spotkał na ulicy. Nie mogę oczywiście ręczyć za autentyczność tych doniesień, ale mimo to pośpieszam podać je do wiadomości publicznej, bo każdy rad czemprędzej podzielić się z drugimi tem, co mu sprawia głęboką i prawdziwą radość. Mogę być czasem źle poinformowanym, ale złego zamiaru doprawdy niemam nigdy.
W ogólnym tym koncercie zadowolenia, radości, zaufania itd. stoi na boku jeden tylko i zupełnie izolowany Organ demokratyczny. Nie podobało mu się, że oddajemy się tak „na dyskrecję żydów, “ jak 2. marca r. z. oddaliśmy się na łaskę lub niełaskę p. Beusta. Nie podobała mu się interpelacja p. Hubickiego — bo pocóż zachęcać policję do większej gorliwości? Snąć w oczach Organu demokratycznego paupry, wybijający okna żydom, są męczennikami politycznymi. Nie podobały mu się także manifestacje na cześć hr. Gołuchowskiego, z którym, jak wyraźnie i sucho bardzo oświadczył, nie zgadza się w zdaniu. Musi to być bardzo bolesnem dla hr. Gołuchowskiego, bo jużci, jeżeli mieć przeciwników, to przynajmniej znakomitych. W rzędzie zaś licznych zasług hr. Gołuchowskiego ta nieprzyjaźń Organu demokratycznego zajmować może tylko poślednie miejsce.
Pojmuję atoli i umiem ocenić żale i gniew „opozycji,“ która znalazła przytem w większości kraju tak niebezpiecznego konkurenta. Kiedy burmistrz gdański rozgniewał się na polskiego króla, miał przynajmniej tę satysfakcję, że mu król polski wykropił porządnie skórę za to. Tu nawet tej małej pracy nikt sobie zadać nie chce. „Opozycja“ robi opozycję, a nikt tego nie bierze do wiadomości! „Opozycja“ powiada, że sejm jest zdemoralizowany, że składa się z tchórzów i t. p., a sejm obraduje dalej, jak gdyby się nic nie stało! „Opozycja“ wyprawia hece po ulicach, tłucze szyby, a tu nie zaprowadzają nawet stanu oblężenia i wysyłają policjantów z kopystkami dla zrobienia porządku! Nakoniec „opozycja“ oświadcza, że nie zgadza się z hr. Gołuchowskim, a tu nikt się nie gniewa, ba, nawet nikt się nie śmieje! W istocie, wściec się można wobec takiej apatji, takiej demoralizacji, takiego tchórzostwa etc. etc. w całym kraju.
Przysłowie o żabie, która nadstawiała nogę, gdy kuto konia, da się zresztą zastosować do Czasu tak dobrze jak i do „opozycji“. Obydwa te obozy, stojące na przeciwnych biegunach, przypisują sobie zasługę, jaką oddał krajowi sejm stanowczem i legalnem traktowaniem „sprawy państwowej“. Czas szczególnie, który podczas rozpraw adresowych, jak zawsze, szedł odrębną zupełnie drogą, teraz mówiąc o znaczeniu politycznem mów, mianych na uczcie d. 4. bm. a rozwijających dalej program sejmowy, chwali się, że to on dzwonił na to kazanie — chociaż każde jego wystą-
Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/176
Ta strona została przepisana.