Helenę w oczach małżonka jej, Menelausa. Greczynka ta miała na sobie dwa kostjumy, jeden, używany jeszcze przez matkę Ewę, nim się okryła liściem figowym, a drugi, skrojony podług mody lakońskiej, ale tak jakoś źle uszyty, że popruł się przypadkiem zapewne, w wielu miejscach i odsłaniał ów pierwszy kostjum, któryby i bez tego można było widzieć jak najdokładniej, bo tunika i peplum były z przezroczystej zupełnie gazy. Starsi panowie, siedzący w pierwszych rzędach krzeseł, śledzili wszystkie te szczegóły z natężoną uwagą, przy pomocy szkieł. Zapewne zastanawiali się, jak mało wydatków musieli mieć ci Grecy, żeby ubrać swoje żony podług najnowszej mody. Młodzież biła oklaski, z różnych miejsc wołano z włoska po lwowsku: Bravo Fiszerka! a ja przekonawszy się, że tutejsi wielbiciele pięknej Heleny są przeważnie słowiańskiego pochodzenia, wyszedłem, ku nie małemu zgorszeniu niektórych widzów, którzy musieli mi się ustępować i szemrali głośno: Wie kann man in so anem Moment herausgehn!
Nie wiem, kto teraz będzie zapełniał salę na przedstawieniach niemieckich, skoro panna Fischer odjechała do Hamburgu, a część orszaku pięknej Heleny wybiera się także w drogę. Pieniądze, które publiczność nasza zapłaciła za bilety, dla widzenia obudwu kostjumów pięknej Heleny, nie odwróciły od p. Bluma stanowczej klęski, równie jak krakusy hr. Starzeńskiego nie zapobiegli przegranej pod Königgrätz.
Czyż wszystkie nasze lojalne usiłowania okażą się tak bezowocnemi?
Mało mi w tym tygodniu kronika codzienna zostawiła materjału, jeszcze niezużytego. Kolega mój oddał mi do zreferowania tylko jednę korespondencję ze Złoczowskiego, donoszącą o ubiciu wilczycy na polowaniu koło Białegokamienia. Sam nie śmiał on tykać tego przedmiotu, bo sparzył się był właśnie na doniesieniu o śmierci pana marszałka powiatu brzozowskiego. Czas pospieszył ze sprostowaniem: pokazało się, że obywatel ten żyje, a po bliższem dochodzeniu wyszło nawet na jaw, że cała Rada powiatowa brzozowska żyje także i ma się jak najlepiej. Kolega mój z tego powodu miotany był sprzecznemi bardzo uczuciami. Z jednej strony nie posiadał się z radości, że nie straciliśmy dotychczas ani jednego marszałka powiatowego z pełnej liczby 74, z drugiej zaś markotno mu było, że dał się zmistyfikować swojemu korespondentowi. Łatwo więc pojąć, że po tak niemiłem zajściu, przyjął z nadzwyczajną oględnością doniesienie o zgładzeniu wilczycy w lasach złoczowskich. Nazajutrz bowiem, ta