tko nie na korzyść, nie na podniesienie sceny, lecz spodziewamy się, że dyrekcja, która w istocie podniosła scenę narodową i zasłużyła się około niej właśnie przez przeciwny kierunek jej nadany, pozna po kilku przedstawieniach przed próżnemi ławkami „fałszywych proroków“ i powróci do „pierwotnego kierunku?
O wy, autorowie „dawnych utworów klasycznych, starych dramatów i komedyj“, Szekspiry, Kalderony, Moliery, Fredrowie, Szylery, ustąpcie miejsca „pierwotnemu kierunkowi“, kierunkowi trykotów, watowanych łydek i krótkich spódniczek! Stosunki zmieniły się,... kto ma „wieś i ekstrakt tabularny czysty“ za tego pójdzie każda „Helena“ — a więc precz ze świątyni sztuki stara tandeto dramatyczna, bo oto idzie mąż, który podniósł scenę narodową właśnie przez przeciwny kierunek, jej nadany, idzie opromieniony aureolą stusześćdziesięciu pochwalnych recenzyj, za gotowe kupionych pieniądze, idzie, a za nim Indiana i Charlemagne, Dafnis i Chloe, Autor w Kłopotach, Dwa Śluby, dwie Zosie, cały szereg wielkich tryumfów nowego, pierwotnego, przeciwnego — słowem, tromtadratycznego „kierunku“. Któżby dziś grał Marję Stuart, kiedy „stosunki zmieniły się“ — ot, Izabelę hiszpańską wypędzono z kraju, a nie ucięto jej głowy! Albo Kupiec Wenecki, czy ma dziś jaki sens moralny? Dziś panny nie kochają się w bohaterach, którzyby brak czystego ekstraktu tabularnego mogli przypłacić utratą najważniejszego może funta swojego ciała! Na strych z tą starzyzną!
Takiemi to radami sprytny „literata i erudyk“ karcąc niby, naprowadza dyrekcję na „dobrą“ drogę, ażeby pokryć braki sceniczne. Nie winno złe przedstawienie, — Fredro winien, bo napisał starą sztukę! Jeżeli dyrekcja zaufa radom swojego przybocznego recenzenta, stanie się on dla niej Wallenrodem — publiczność nie da się oszuukać i pozna doskonale, kto winien złemu, Fredro czy p. Miłaszewski? Publiczność nawet poznała się już na tem, i dlatego też dobiegnie wkrótce ostatni termin, w którym dyrekcja będzie mogła pomyśleć o stanowczej zmianie na lepsze i o usunięciu braków tylekroć wytkniętych.
Nie wiem, czy p. minister spraw wewnętrznych zna historję Mikołaja Potockiego, Starosty Kaniowskiego, ale znać ją musi kolega jego, p. minister rolnictwa. Dzięki-to zapewne tej znajomości tradycyj familijnych, zajechała onegdaj przez wrota nasze cała fura z namiestnikami,