re odbyło się w łonie Monitora narodowo demokratycznego, nie zwróciło uwagi na siebie. Natomiast rzeczywisty c. k. Monitor galicyjski, aż dwa razy zmuszony był zabierać głos i polemizować z „niektóremi“ dziennikami krajowemi w sprawie nowo-utworzonych ośmiu gubernij galicyjskolodo-meryjskich. Wygodny to bardzo ten zaimek czy liczbownik: „niektóre“ — daje on się snąć używać w liczbie pojedyńczej, bo jak wiadomo, polskich dzienników w Galicji oprócz Monitora, mamy trzy, a z tych jeden milczał, drugi zaś wyrażał zdanie, zupełnie zgodne z zapatrywaniem się półurzędowem. Tak to u nas bywa we wszystkich ważniejszych sprawach krajowych, i gazeta urzędowa nie mały zaiste wyrządza zaszczyt dziennikarstwu galicyjskiemu, jeżeli twierdzi, że „niektóre“ dzienniki krytykują nieprzychylnie to lub owe rozporządzenie urzędowe. Trudno przytem pojąć, poco pióra urzędowe zadają sobie tyle trudu w celu zbijania „mylnych“ twierdzeń „niektórych“ dzienników, skoro arsenał konstytucyjny nowej ery, zawiera przeciw podobnym obłędom argumenta, daleko więcej przekonujące i skuteczne. W państwie, gdzie sądownictwo jest tak niezawisłe i stoi pod kierownictwem tak liberalnego ministra dr. Herbst, rząd nie powinien być nigdy w kłopocie o to, by opinia publiczna nie była obałamuconą mylnemi twierdzeniami „niektórych“ dzienników. Od czegóż są przecież i c. k. prokuratorje państwa! Poco tu dysputować, poco pisać długie komentarze do rozporządzeń władzy wykonawczej, skoro wszystko można zbyć jednem magicznem słówkiem: Einkasteln! telegrafowanem z Wiednia do gmachu c. k. wyższego sądu krajowego we Lwowie? Jeden taki odstraszający przykład, a wszelka opozycja zamilknie od razu, i prawdziwa wolność zakwitnie bez przeszkody tak we Lwowie jak w Pradze, i wszędzie, gdzie błyszczy słońce „nowej ery“. Mam wszelką nadzieję, że ministerjum mieszczańsko-hrabiowskie posłucha tej mojej rady.
Radbym dla urozmaicenia przepleść niniejszą kronikę jakim miłym, bodajby sielankowym obrazem, ot tak np. czemś z naszego życia codziennego, autonomicznego i konstytucyjnego. Mam pod tym względem obrazek, godny pióra autora Obrony Sokołowa. Pewna Rada powiatowa, idąc za przykładem tylu innych Rad w kraju, postanowiła wyrazić hr. Gołuchowskiemu głęboki żal swego powiatu z powodu jego ustąpienia z posady namiestnika, i w tym celu wysłała prezesa i wiceprezesa swojego, by byli tłumaczami uczuć współobywateli dla byłego naczelnika rządu krajowego. Obydwaj dygnitarze spakowali swoje tłnmoki, pożegnali się z sąsiadami i t. d. i ruszyli w drogę. Zajechawszy do Stanisławowa, dowiedzieli się, że JExc. jest w Kołomyi, pojechali więc tam, ale po przybyciu dowiedzieli się, iż JExc. wyjechał już do Skały. Działo się to oczywiście przed dwoma tygodniami. W Kołomyi złożyli radę wojenną, i zgodzili się na taki plan kampanii, że pojadą do Lwowa i tam zasięgną języka i rady co do dalszego postępowania w celu wypełnienia misji, poruczonej im przez powiat. Kolej czerniowiecka w kilku godzinach zawiozła ich do stolicy, gdzie od tego czasu do dziś siedzą i radzą nad najstosowniejszym sposobem wywiązania się z włożonego na nich obowiązku.
Prezes jest za tem, by czekać, aż JExc. przyjedzie do Lwowa; wice-prezes mniema, że lepiej wystosować adres, i posłać pocztą do Skały. Ale tu nowa nasuwa się trudność: ani prezes, ani wiceprezes nie pamięta numeru odnośnej uchwały Rady powiatowej. Potrzebaby napisać do Wy-
Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/184
Ta strona została przepisana.