Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/193

Ta strona została przepisana.

wianiu parasolów, lub w innym jakim kunszcie wyzwolonym — ale ze stychotworenjem i z nauczaniem geologii powinien wziąć rozbrat. Niewdzięczna to niwa, kiedy mimo wszelkich zapewnień Lwowianie nie chcą mu wierzyć, że kamienice ich stoją na pokładach z samych korali.
Rezultat konkursu dramatycznego, rozpisanego w przeszłym roku tu we Lwowie, jest dosyć smutny. Z nadesłanych 26 sztuk ani jedna nie miała takiej wartości, by bezwzględnie zasługiwała na wyznaczoną, skromną nagrodę. Komitet zmuszony był przeto przyznać nagrodę tej sztuce, która w porównaniu z innemi wydała się najmniej złą. Wśród boleśnego wrażenia, jakie musi robić taka licytacja in minus, pociesza nas to, że oczywiście najbardziej utalentowani pisarze nie wzięli udziału w konkursie. Nie każdy chce tak na zawołanie, w pewnym oznaczonym terminie, produkować swój utwór przed komitetem; nie każdy znów potrzebuje materjalnej pomocy, jaką mu może dać nagroda. Jednakowoż mniemamy, że utworzenie stałego, corocznego konkursu byłoby wielką zachętą dla młodych talentów.
Sejm zrobił wiele dobrego uchwałą swoją, przyznającą urzędnikom Wydziału krajowego pewną roczną kwotę na pomieszkanie. Nietylko bowiem doznali ulgi ci urzędnicy, ale za tak chwalebnym przykładem poszło najprzód miasto Lwów, a następnie kasa oszczędności, tak, że teraz oprócz wydziałowych urzędników, także urzędnicy magistratu i kasy oszczędności pobierają pożądany dla nich zasiłek. Zapewne i inne zakłady, banki itp. uczynią to samo dla swoich urzędników. Najpóźniej mogą się spodziewać tego dobrodziejstwa urzędnicy rządowi. Wyżsi i lepiej płatni albo dostają pomieszkanie in natura, albo pauszale: o polepszeniu bytu niższych urzędników, tak licho płaconych, niema jeszcze i mowy.

(Gazeta Narodowa, Nr. 264. z dnia 15. listopada 1868.)





46.
Koryfeusz, koryfeusz, i jeszcze koryfeusz! — — Nasze śmiecie znajdzie może taniego Herkulesa. — Cuda i znaki. — O niepowołanym głosie niejakiej „opinii publicznej“. — Nekrologi. — Upadek piśmiennictwa.

Rozpoczęliśmy ten tydzień procesem prasowym, z którego Gazeta zdała już sprawę. Co do mnie, pozwolę sobie z rozpraw sądowych w tym przedmiocie wydobyć jedną tylko maleńką uwagę. Oto jak mi się zdaje, p. burmistrz śniatyński powinien czuć się nader szczęśliwym, że jest tylko burmistrzem, a nie ministrem, albo i monarchą — bo gdyby tak było, dzienniki pisałyby o nim daleko przykrzejsze rzeczy, aniżeli to, że jest jednym z „koryfeuszów“ swojego miasta i że utrzymuje bardzo zwinnego faktora, żyda. Mniemam, że w takim razie p. burmistrz zrujnowałby się na procesa o obrazę honoru. Ale żart na stronę, — korespondenci Gazety powinniby być oględniejszymi w stylizowaniu swoich listów, i nie powinneby używać takich greckich, sankryckich, chaldejskich i t. p. wyrazów, któremi łatwo niejeden obrazić się może. Opowiadają, że jakiemuś Niem-