itawski kronikarz wiedzieć i wierzyć powinien, jeżeli nie chce zbyt prędko być.... zbawionym:
1) Że c. k. kodeks karny zawiera §. 66 i §. 300, z których pierwszy mówi o różnych zaburzeniach spokojności publicznej i o wzajemności w tej mierze między ościennemi państwami, a drugi o pochwalaniu takich zakazanych czynności.
2) Że w państwach konstytucyjnych sędziowie są niezawiśli, że nie mogą być złożeni z urzędu, pensjonowani, lub przenoszeni z miejsca na miejsce, chyba wrazie reorganizacji sądów.
3) Że w takich państwach reorganizacja sądów odbywa się przynajmniej raz co roku.
I tak dalej in dulce infinitum.
Jest coś rzewnego w medytacjach, które dadzą się robić na temat tego katechizmu kronikarskiego. Kolega Chochlik z pewnością podziela to moje zdanie, i zapewne w obszernej elegji wyleje kiedyś przed publicznością odnośne uczucia swoje, bo właśnie tutejszy c. k. sąd powiatowy z uprzedzającą prawie grzecznością odstąpił mu na ośm dni osobny, zaciszny kącik w swojem zabudowaniu, ażeby mógł rozmyślać bez przeszkody nad zbytnią drażliwością nerwów ludzkich, nieznoszących najmniejszego żartu. Już od roku wszystkie trzy instancje sądowe ważyły i przeważały niezliczone zbrodnie, i przekroczenia, jakich dopuścił się Chochlik, i ostatecznie zdecydowano, że ośmiodniowa pokuta zmyje wszelkie jego grzechy i przywróci mu stan łaski poświęcającej.
Przy zbliżającym się nowym Roku, zaczynają wyrastać jak grzyby po deszczu pogłoski o różnych nowych pismach literackich i politycznych. Mniej daleko słychać o nowych czytelnikch i o nowych talentach pisarskich. Towarzystwo naukowo-literackie, które miało „wytwarzać“ nowych czytelników, jakoś nie mogło „wytworzyć“ samo siebie.
Ruszyła się znowu trochę nasza literatura dramatyczna, i na scenie lwowskiej przedstawiono kilka nowości, między innemi Wojnę z kuzynkiem, komedję p. A. Urbańskiego. Publiczność przyjęła ją bardzo dobrze; wołano autora. Treść sztuki jest mniej więcej taka: Przybywa na wieś kuzynek ze Lwowa, który prezentuje się publiczności jako skończony dudek, sam zaś dopiero z końcem drugiego aktu przychodzi do poznania tego opłakanego faktu. Trzy wiejskie damy knują spisek, dosyć niepotrzebny, bo mający na celu wystrychnąć kuzynka na to, czem już jest a priori. Spisek udaje się, kuzynek zakochał się we wszystkich trzech pięknościach wiejskich i w dodatku jeszcze i w pokojówce. Rodzą się ztąd różne kolizje, ale ponieważ przyjętą jest w literaturze dramatycznej zasada, że „z sercem bezkarnie igrać nie wolno“, więc nemezis, w kształcie strzały Kupidyna, dosięga serduszek dwóch konspiratorek, a trzecią ocala autor od tej klęski jedynie przez wzgląd na to, iż ona jest mężatką, a polski komediopisarz nie może być tak niemoralnym, jak Francuz. Jedna z zakochanych wyjawia kuzynkowi cały spisek, w skutek czego następuje trzeci akt i sroga zemsta, wywarta na kobiecej swawoli przez bohatera sztuki, któremu w tym celu autor ze względu na jego słabe intelektualne zdolności pożycza własnego swego sprytu. Mężatka omal nie rozwodzi się z mężem; wdówka Julia ze złamanem sercem, chroni się za kulisy, i tylko czuła Paulina wraz z kuzynkiem utrzymuje się na placu przy spadnięciu zasłony. Ach,
Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/196
Ta strona została przepisana.