Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/197

Ta strona została przepisana.

zapomniałem jeszcze powiedzieć, że w pierwszym czy w drugim akcie pokojówka, Regina, daje policzek służącemu kuzynka, co sprawia efekt wielce łoskotliwy. Na końcu zaś i ta para wojująca zawiera traktat pokoju w formie małżeństwa.
Niemniej dramatycznym jest drugi wypadek, który odbył się wprawdzie nie na deskach teatralnych, ale zawsze dział się w ich pobliżu, lub przynajmniej wziął tam swój początek. Miejscem działania było miasto, położone po którejś stronie Litawy, ale niewiadomo po której: jedni twierdzą, że po tej, a drudze, że po tamtej. Główną rolę odgrywał szef zakładu artystycznego, poświęconego kultowi Talii, Melpomeny i innych jeszcze muz, mniej przyzwoitych, ale zato dobrze watowanych. Dla większej dokładności dodam jeszcze, że kult ten w zakładzie, o którym mowa, odbywa się w języku, nader cywilizowanym i cywilizatorskim, co powiększa nieniezmiernie barbarzyński efekt całego zdarzenia. Owoż tedy arcykapłan sztuki, a obecnie mój bohater, nie miał i nie ma wprawdzie wielkiego powodzenia w swoim zawodzie artystycznym i cywilizatorskim, ale natomiast ma długi, których nie powstydziłby się żaden przedlitawski minister finansów. Wierzyciele bywają natrętni w mieście, gdzie się toczył ten dramat, i jeden z nich tak natarczywie upominał się o zapłacenie zapadłego już od dawna wekslu pr. 300 złr. w. a., że arcykapłan widział się spowodowanym przy pomocy arcykapłanki, a pięknej połowicy swojej, obić przebrzydłego Szajloka, wytargać go za pejsy, i następnie dopomódz mu w sposób wielce niełagodny do opuszczenia pokoju, w którym odgrywała się ta improwizowana scena.
Szajlok, pałający chęcią zemsty i odebrania swoich 300 złr., rozważył wszystkie szansze, jakie mu nastręczała w tej mierze niezrównana procedura sądowa, i po krótkim namyśle postanowił zaufać raczej własnemu sprytowi, niż pomocy ślepej Temidy. Zjawia się wtedy znowu u swego dłużnika, jak gdyby się nic nie stało, i ofiaruje mu się z pośrednictwem w zaciągnięciu pożyczki 10.000 złr. na dalsze prowadzenie przedsiębiorstwa artystycznego pod warunkiem, że.odbierze z tej kwoty swoich 300 złr. Interes poszedł bardzo gładko; Szajlok sprowadził drugiego finansistę, który już przystąpił do odliczania pieniędzy, ale tymczasem pierwszy wierzyciel upominał się tak natarczywie o zapłatę swego wekslu, że arcykapłan sztuki, mając już prawie w ręku nową pożyczkę wydobył z jakiejś szuflady 300 złr. i zapłacił. W tem nagle drugi finansista oświadcza, że niema przy sobie całej kwoty, jaką obiecał pożyczyć, i prosi arcykapłana, by wziąwszy weksel z sobą, poszedł z nim do domu. Poszli tedy i zaszli do jakiejś kamienicy, zamieszkanej wyłącznie przez całą ćmę Szajloków. Co się tam stało, wolę zamilczeć przez wzgląd na szacunek, należny muzom i ich przybocznej służbie, — powiem tylko, że arcykapłan wrócił do domu bez 10.000 złr. i dotychczas nie może się obejść bez zimnych okładów. Szajlok nie wziął mu ani funta jego artystycznego ciała, jak kupiec Wenecki, ale natomiast wziął 300 złr. i oddał z procentem to, co otrzymał był od arcykapłana i od jego małżonki. Proces był krótki i egzekucja doraźna.

(Gazeta Narodowa, Nr. 276. z d. 29. listopada r. 1868.)