Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/202

Ta strona została przepisana.

Skarbkowskim dawać 110 przedstawień we „francuzkim, włoskim, lub innym jakim języku“.
Jeszcze ciągle znakomici prawnicy, a między innymi tacy, których zadaniem publicznem jest wywalczyć dla kraju i narodu należne mu polityczne prawa, ruszają ramionami, gdy jest mowa o tym potwornym, niesłychanym poza granicami Moskwy stosunku, i powiadają, że to nie może być inaczej.
Powtarzając ciągle, aż do znudzenia, że to wszystko trwa jeszcze Ciągle, znudzimy może nakoniec — nie dotychczasowych opiekunów tej sprawy, bo ci są w tej mierze takj ogniotrwałymi jak kassy Wertheimowskie, ale którego może z energiczniejszych i ezynniejszych posłów, n. p. posła Kamióskiego, co to ani jadł, ani spał, póki nie wydeptał w Peszcie i Wiedniu pożyczki dla miasta Stanisławowa. Gdy będzie mowa o wielkich politycznych interesach monarchii, okażemy się bardzo lojalnymi, ale dodamy zawsze: „Dobroczynna fundacja Skarbkowska“ i t. d. Gdy nam przyjdzie wyjaśniać krajowi, że delegacja nasza w Wiedniu w niektórych trudniejszych kwestjach nie może głową przebić muru, uczynimy to według najlepszego naszego rozumienia tej sprawy, ale dodamy zawsze, że sprawa fundacji Skarbkowskiej o tyle jest łatwiejszą do przeprowadzenia od sprawy rezolucyj, o ile rozumowanie p. Malisza łatwiejszem jest do zbicia od rozumowania posła Ziemiałkowskiego.
Musiała już ta sprawa teatru niemieckiego dokuczyć dobrze nam wszystkim, kiedy nawet demokraci nasi — no, nie zrobili rewolucji, ale przekazali ją osobnej komisji. Demokraci nasi należą do tych ludzi, którzy gdy im się za kołnierz leje, nie rozpinają parasola, ale dążą do jakiegoś o milę oddalonego punktu, by tam szukać schronienia. Widać, że tym razem nalało im się już w uszy, nietylko za kołnierz. Przyczyniły się do tego nieco „znane intrygi“ Gazety Narodowej, która, jak mi opowiadał jeden demokrata, kazała swemu kronikarzowi napisać w fejletonie, jakoby brak kompletu na zgromadzeniach demokratycznych pochodził ztąd, iż demokraci chodzą do teatru niemieckiego. Ponieważ demokracja nasza jest nietylko demokratyczną, ale oraz i narodową, więc oburzyła się srodze na taką insynuację, i zgromadziła się we wtorek wieczór, podczas gdy w teatrze niewiadomo, — czy szalone wichry, czy ludzkie lub inne jakie głosy wyły Die Jüdin Halevyego — zgromadziła się w komplecie, wymaganym przez statut, a wynoszącym x/3, przyczem nieznana cyfra x oznacza liczbę członków, stale zamieszkałych we Lwowie. Nie powiem, jak dalece ta cyfra x, podzielona przez 3, wydała mi się małą we wtorek — nie chciałbym bowiem „moralnego“ mego kołnierza narażać na żadne niebezpieczeństwo. Zresztą być może, że krótki wzrok nie pozwolił mi doliczyć się wielkiej liczby głów w sali ratuszowej. Dość, że demokraci zgromadzili się i wybrali dwie komisje, jednę teatralną, na wniosek pana Widmana, a drugą wojskową, na wniosek p. Gromana.
Obydwie te sprawy, do których wybrano komisje, a raczej sposób, w jaki zostały wniesione i traktowane, jest jawnym dowodem, iż na najlepszej zasadniczej szkapie można do pewnego czasu hasać nader pompatycznie po prostym gościńcu, wytkniętym przez teorję, ale że ze względu na to, iż gościniec ten jest tak źle brukowanym jak rynek w Kulikowie, ba nawet jak niektóre główne ulice we Lwowie, niepodobna jest nie zje-