słusznie chlubić się może tak wobec współczesnych, jak i wobec potomności. Do rzędu tedy wszystkich tych wielkich odkryć przybyło jeszcze jedno, największe ze wszystkich. Widownią jego nie są już odległe „okolice Paragwaj“, ale odleglejsze nierównie góry, doliny i równiny księżyca. Tam to, jak słychać, za pomocą mikroskopu, służącego zwykle do badania zasług różnych koryfeuszów demokracji narodowej w razie, jeżeli wypadnie pisać ich biografię, jakieś demokratyczne kolegium uczonych odkryło — nie już ślady, ale najpewniejsze oznaki istnienia stworzeń, nader podobnych do ludzi. Miasta, gościńce, twierdze, wszystko to widział Organ demokratyczny na księżycu tak dokładnie, jak na dłoni, wszystko nadzwyczaj symetryczne, kolosalne, jak najwyraźniej utworzone przez istoty, obdarzone rozumem. Zadziwiające odkrycie! I nic przytem zadziwiającego, że die Gelehrten des Kladderadatsch kiwają na to głowami i pytają, z jakiego też starego kalendarza wypisana ta piękna bajeczka? Jeden z tych uczonych zazdrośników przyniósł nam nawet bardzo obszerną rozprawę, w której zbija gruntownie możliwość tak znakomitych odkryć, w tym widocznie celu, ażeby pozbawić demokrację narodową jej zasłużonej sławy w świecie naukowym. Dla pożytku niedemokratów podamy krótki wyciąg z tych uwag etnograficznych w jednym z przyszłych fejletonów Gazety. Powiemy tymczasem tylko tyle, że zdaniem badaczów przyrody, brak atmosfery takiej, jaką ma ziemia, wyklucza na księżycu istnienie stworzeń, podobnych do ludzi, do demokratów i do wszelkich innych zwierząt ssących. Dotychczas, mimo najściślejszych badań, nie odkryto także na księżycu żadnych śladów wody, co jeszcze bardziej popiera powyższe przypuszczenie. Owe gościńce, obserwowane przez mikroskop demokratyczny, są po prostu rozpadlinami w powierzchni księżyca, liczącemi najmniej po kilka tysięcy stóp szerokości. Zachodzi więc obawa, że wielkie to odkrycie Dziennika Lwowskiego w rzeczywistości okaże się tak płonnem, jak pierwszy lepszy program federalistyczny. Szkoda, jaka ztąd wyniknie, w pierwszej linii dotknie demokrację narodową, bo w razie, gdyby ją niefortunne okoliczności zmusiły odegrać „nasienia1, księżyc, tak pięknie urządzony według badań Organu demokratycznego, byłby może najsposobniejszym gruntem pod bujny plon przyszłości. Ziemia, ze swoją ciężką atmosferą, 28 razy przynajmniej gęstszą niż atmosfera księżyca, wywiera wpływ paraliżujący na wszystkie działania demokratyczne. Przez cały rok swego istnienia, Towarzystwo narodowo-demokratyczne, jakkolwiek posiadające w swojem łonie mężów czynu, jak pp. Malisz, Iskrzycki, Widman — nie powzięło ani jednej uchwały, z wyjątkiem oświadczenia, iż „wykluczenie żydów od równych praw w gminie nie zgadza się z zasadami demokratycznemi“ — o czem zresztą my, niestowarzyszeni demokraci, ośmieliliśmy się byli wiedzieć od dawna. Sprawa programu ks Czartoryskiego, sprawa ustawy wojskowej, nawet sprawa teatru niemieckiego dotychczas nie zreferowane.
Co się tyczy tej ostatniej sprawy, Towarzystwo przez wzgląd na swego prezesa nie zechce zapewne szkodzić p. Königowi, ani też zatruwać mu swojemi narzekaniami spokojnego używania owych 10.000 guldenów, które mu Rada administracyjna przysporzyła. Wszak zasady demokratyczne nie wykluczają czwartego przykazania boskiego, które każę szanować rodziców i starszych, jako to: prezesów, książąt, kuratorów, dyrektorów
Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/218
Ta strona została przepisana.