Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/225

Ta strona została przepisana.

o różnych projektach kolei żelaznych. Jakiemś dziwnem zrządzeniem losu stało się tak, że gdy Gazeta Narodowa umieściła uchwałę większości Izby, nadesłano do redakcji niewiedzieć zkąd urzędowe, ale przez nikogo niepodpisane sprostowanie, z którego wynikało, że większość Izby uchwaliła właściwie to, czego chciała mniejszość. Znowu tedy nie cygan ukradł konia, ale koń cygana. Gazeta nie chciała temu uwierzyć, co jej bardzo za złe wzięto w Organie demokratycznym, i na tem koniec — bo Gazeta oczywiście nie może niczego brać za złe Organowi demokratycznemu.
Inna jeszcze kwestja zakłóca w tej chwili jedność i zgodę między mieszkańcami królewskiego wolnego i stołecznego miasta Lwowa. Na Rurach jeden sąsiad drugiemu zastrzelił w nocy psa, który szczekał na złodzieja. Sąd ma dopiero rozstrzygnąć, ażali ćwiczenia myśliwskie tego rodzaju zgodne są lub nie z paragrafami rozmaitych c. k. praw i z przyjętemi w świecie wyobrażeniami o własności i o publicznem bezpieczeństwie. Proces, dla amatorów, może być bardzo zajmujący, tembardziej, że kwestja ta, jak wszystkie kwestje we Lwowie, przybrała charakter prawie polityczny. Dzienniki podzieliły się na dwa obozy konserwatywne stanęły po stronie poszkodowanego właściciela i jego psa, któremu oczywiście przysługiwało prawo szczekania, najprzód dla tego, że był psem, a powtóre, ponieważ widział złodzieja. Natomiast inne pisma, więcej czerwone, ujmują się za drugim sąsiadem, i dowodzą, że na to miał strzelbę W ręku, ażeby strzelał. Towarzystwo narodowo-demokratyczne ma być zwołane w celu powzięcia rezolucji w tej mierze, co nastąpi zapewne około roku 1892 albo 1893.
W sprawie teatru niemieckiego wiadomo tylko tyle, że dotychczas jeszcze Rada administracyjna nie oddała fundacji Drohowyzkiej na zupełną i dziedziczną własność p. Königowi, ani też pani Königowej. Gdyby to jednak nastąpiło, można się spodziewać, że znana wyrozumiałość i zimna krew najwyższego organu, powołanego do czuwania nad całością majątku krajowego, równie jak i całej szanownej publiczności lwowskiej, zniesie to z przykładną i lojalną cierpliwością. Znana wytrwałość polityczna naszych skrajnych pism publicznych, a mianowicie Organu demokratycznego, pominie tę sprawę roztropnem milczeniem, i nie będzie jątrzyć opinii w kwestji tak podrzędnej wagi. Co innego, gdyby chodziło o rzecz tak ważną, jak zastrzelenie psa na rurach, albo odkrycie nowej twierdzy na księżycu, zbudowanej podług systemu Vaubana! Dobrze redagowany dziennik wie, czem ma zapełniać swoje szpalty, a kto się opiera na ludzie, ten wie czego ludowi potrzeba.
Ludowi potrzeba przedewszystkiem — zasad. Zdrowych, demokratycznych zasad! Gdy się lud nauczy powtarzać: „Wolność, równość i braterstwo!“ i pić toasty na zdrowie szubienicy, to będzie szczęśliwym, choć nie będzie wiedział, że p. Statthaltereileiter niema prawa dzielić Galicji na dwa inspektoraty, i że wójt niema prawa załatwiania sporów małżeńskich za pomocą tylu a tylu plag, wymierzonych spierającym się stronom. Zasady to grunt! Wolność, równość i braterstwo! A pan Statthaltereileiter niech sobie robi, co mu się podoba, i fundacja Skarbkowska także!

(Gazeta Narodowa, Nr. 36. z d. 14. lutego r. 1869.)