dalszym ciągiem policji i namiestnictwa. Przykro nam, szczerze przykro i gorzko wypowiedzieć, że mężowie zaufania, wyszli z wolnych wyborów, w taki sposób reprezentują kraj w sprawowaniu jego interesów! Rada administracyjna w postępowaniu swojem lekceważy opinię publiczną więcej, niżby to uczyniła komisja, złożona z urzędników. Rada administracyjna proteguje teatr niemiecki na niekorzyść polskiego, na niekorzyść sprawy oświaty narodowej, na niekorzyść dobroczynnej fundacji. Jakim to się sposobem dzieje, i w jaki sposób winni będą odpowiadać za to, że pan König dotychczas nie złożył kaucji, że w razie, gdyby interesa fundacji lub osób prywatnych były zagrożone, nie będzie na czem poszukiwać szkody? Na subwencję całoroczną, jeszcze niewypłaconą p. Königowi, już jacyś wierzyciele położyli zakaz, kaucji niema, majątku p. König żadnego niema. Wszak dyrektor teatru ma powierzoną sobie własność fundacji, garderobę, instrumentu muzyczne i t. d. W razie, gdyby fundacja poniosła szkodę z tego powodu, członkowie Rady administracyjnej własnym swoim majątkiem powinni odpowiadać za wszystko — ale czemże odpowiedzą za szkodę moralną, jaką wyrządzają miastu, scenie narodowej, interesom naszej oświaty?
O Bismarku jeszcze nie słychać nic nowego. Nie odstąpił on od swego szlachetnego zamiaru odbudowania idei federalistyeznej, rozbitej w gruzy w skutek zapatrywania się Gazety Narodowej na stanowisko lir. Gołuchowskiego — nie, nie odstąpił, ale stawia, jak mówią, niektóre nowe warunki, nader uciążliwe. I tak, najprzód, ponieważ Moltke postarzał się, Palkenstein zaś już w odstawce, i Związek północno niemiecki znajduje się w tej chwili ogołoconym z geniuszów strategicznych, więc hr. Bismark żąda nie mniej i nie więcej, jak tylko ażebyśmy mu odstąpili autora artykułów o „obronie Galicji“ na szefa jeneralnego sztabu armii pruskiej! Każdy pojmie, że byłaby to z naszej strony zbyt wielka ofiara. Możemy się obejść bez dóbr koronnych, bez propinacji, i bez wynagrodzenia za nią, możemy w najdorszym razie ofiarować 5 złr. w. a. na składkę dla Schillervereinu — ale wymagać od nas, byśmy się pozbyli jednego męża, który wie, zkąd przyjdą Moskale i na którym punkcie należy im wygarbować skórę, to za wiele! Sam naczelny wódz armii wielkiego księstwa Gerolstein nie manewrował tak znakomicie i z taką łatwością, jak nasz jenerał Bum-Bum, narodowy i demokratyczny. Tamten mawiał zawsze tylko o trzech korpusach, które miały posuwać się w prawo i w lewo, spotkać nieprzyjaciela, pobić go, lub — według okoliczności, dać się pobić przez niego. Nasz zaś, rzuca po pięćdziesiąt korpusów naraz w Lubelskie, na Polesie, w San-