w większej liczbie przypuszczeni do Rady miejskiej, wprowadzą, tam przewagę żywiołu nienarodowego. Obawa to nieuzasadniona. Żydzi umieją tak dobrze dbać o interesa naszej narodowości, jak i my sami, a czasem lepiej, niż p. Gnoiński i p. Żaak, p. Starzewski i p. Komora Niedawno, gdyby nie p. Hönigsmann, Rada miejska dałaby była wotum nieufności p. Rajskiemu za to, że niechciał przyczynić 4.000 złr. rocznie p. Königowi, a raczej wierzycielom p. Königa. Żydowi tedy zawdzięczamy, iż miasto nasze nie okryło się wieczną hańbą wobec całej Polski.
Co do sprawy z p. Königiem, czy nie cieszy was to, kochani czytelnicy, że p. minister jest bardzo kontent z księcia kuratora fundacji Skarbkowskiej? Mnie to bardzo cieszy, że p. minister kontent, bo musi być także kontent z p. Smolki i p. Gnoińskiego, a więc aż trzech Polaków powinno być w łaskach u pana ministra, i to jeden z arystokracji, jeden — ze szlachty, a jeden z rodowej demokracji. Miejmy nadzieję, ze z czasem miłość ministerjalna obejmie wszystkie nasze stronnictwa i przytuli nas wszystkich do swego łona.
Pp. Pietruski i Rajski utrzymują, że 4.000 zł. w. a. rocznie za tę miłość, to trochę za drogo. Ja mam tych panów w podejrzeniu, że nie daliby ani centa za miłość pana ministra, bo myślą, że my nie mamy pieniędzy. Mylne to mniemanie należy do rzędu tych przesądów, z których powinnaby się już raz otrząść „utylitarystyczna“ większość kraju, odkąd mianowicie udało się niestrudzonym zabiegom Dziennika Lwowskiego odkryć owe niezmierne skarby, na których siedzi nasz Wydział krajowy. Młody ten organ ma teraz węch tak niepospolity, że i pod ziemią podobno nic się przed nim nie ukryje. Kto wie, czy nie mógłby być użytym z korzyścią przy poszukiwaniach za naftą — albo za truflami? Wszak znaliśmy demokratów, którzy byli urzędnikami Wydziału krajowego, a nie wiedzieli, że ten stary sknera o sześciu głowach ma milion rocznego dochodu, a drugi milion — także rocznie — w kapitałach stypendyjnych, szpitalnych i t. p.! Nie brak oczywiście na zazdrośnikach, którzyby radzi odmówić wszelkich podstaw tym odkryciom Dziennika, tak, jak już starali się zredukować do zera jego odkrycia, poczynione co do fortec i kolei żelaznych na księżycu, i inne nie mniej ważne wynalazki i zdobycze naukowe narodowo demokratyczne. Wszak w fejletonie samego Dziennika Lwowskiego poważył się ktoś niedawno wspominać z niedowierzaniem o Albinosach, czyli murzynach białych, zamieszkujących, jako żywo, wszystkie „okolice Paraguay“ i niektóre przyległe folwarki! Ale ja jestem przekonany, że Dziennik nie straci otuchy, i skoro tylko wyćwiczy się jeszcze trochę lepiej w arytmetyce, zsumuje dochody wszystkie Wydziału krajowego — a wtenczas pokaże się, że dochody te wynoszą więcej niż dwa miliony, zwłaszcza jeżeli Dziennik będzie się i nadal trzymał systemu dodawania kapitału do procentów. Niektórzy matematycy twierdzą, że system ten jest mylnym, ale to nieuki — bo, proszę państwa, jeżeli ja mam np. kamienicę, która warta 100.000 zł., a niesie 5000 zł., to przecież mam co roku i tych 5000, i kamienicą, a więc co roku 105.000 zł, w. a.! Rzecz to bardzo jasna. Nie pojmuję, dleczego oprócz mnie i Dziennika Lwowskiego nikt tego zrozumieć nie może?
Gdyby Dziennik Lwowski pospieszył się był trochę ze swojem odkryciem, byłoby może już przeszło niedzielne zgromadzenie „ludu“ uchwaliło,
Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/237
Ta strona została przepisana.