że kiedyś przy sposobności wyręczymy p. Doroszyńskiego, a mianowicie, jeżeli dyrekcja zobowiąże się dać przedstawienie w celu zebrania funduszu dla naszej delegacji, ażeby miała o czem powrócić z Wiednia, — bo po przeczytaniu onegdajszego wstępnego artykułu Gazety przyszła nam nagle myśl, że pp. delegaci dlatego może nie opuszczają Rady państwa, iż nie mają czem zapłacić za bilety na kolei żelaznej. Na cel tak chwalebny, warto pokazywać się za pieniądze.
Z nad Strypy donoszą do kroniki ninejszej o nadzwyczajnym rozwoju życia politycznego w jednej z tamtejszych Rad powiatowych. Wiceprezes, trzech członków Wydziału i dwóch zastępców złożyło mandaty, ponieważ sprawy powiatu szły cokolwiek „na bakier“. Większość Rady była także tego samego zdania, ale nad Strypą, jak wszędzie, człowiek strzela, a kule nosi — p. marszałek. Nowe wybory poszły tedy podług myśli wyborców, co świadczyłoby bardzo warunkowo o dojrzałości politycznej tych ostatnich. Reprezentanci pocieszają się jednak tem, że wybrali wiceprezesem męża, który jako osoba duchowna i „na książkach“ uczona, potrafi zastąpić pana marszałka w mozolnej pracy redagowania adresów do kurji rzymskiej, co ma być od r. 1860 ulubionem zatrudnieniem prezesa autonomii nadstrypiańskiej. Żartownisie powiatowi twierdzą, że ks. kanonik będzie odbywał za pana marszałka mozolną pracę myślenia, a p. marszałek natomiast będzie śpiewał nieszpory i prawił kazania za ks. kanonika. Taka jest mniej więcej treść korespondencji, którą otrzymaliśmy. Podajemy ją tu dlatego, aby publiczność nie myślała, że Rady powiatowe nasze przestały zupełnie funkcjonować, bo nie słychać nic o nich. Otóż żyją — bo wybierają członków Wydziału!
Poczciwa staruszka zdecydowała się nakoniec umrzeć, i jest już bez przytomności. Pytano się jej, czy nie zostawi jakiego legatu, ale nie umiała odpowiedzieć ani tak, ani nie. O bliższych jednak krewnych swoich pamiętała lepiej, i zapłaciła między innemi co do krajcara rachunek panu Rukerowi za mikstury i pigułki, dostarczane jej podczas ośmioletniej choroby. Umiera, trwając wiernie przy świętej, katolickiej wierze, nie cierpiąc żydów i arytmetyki, czego dowodem jest nieporządek w jej budżecie i niezmienione numerowanie domów w rodzinnem jej mieście. Żywot jej był bogobojny i cnotliwy, pełen czci dla starych tradycyj i dla obyczaju przodków. Nienawidziła inteligencji, albowiem wszelki rozum ludzki jest bezbożnością, i z dawien dawna tak bywało, że pocięgiel, hybel i łokieć szły przed piórem, przed cyrklem i innemi instrumentami szatańskiej przewrotności. Zostawia w spadku po sobie: