Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/246

Ta strona została przepisana.

Niestety! któż zdoła oprzeć sie myśli, że tych niezawisłych obywateli mamy bardzo, bardzo mało! Niezawisłość od łaski lub niełaski p. ministra, sprawiedliwości nie jest jeszcze zupełną, niezawisłością.
Sumienie bez żadnej wątpliwości jest najlepszym w świecie kodeksem, ale w kodeksie tym brakuje niejednemu z nas bardzo wiele kartek, a na marginesach są zawsze jakieś dopiski, i przypiski takie, że trudno o dwa egzemplarze, zupełnie z sobą zgodne.
Najfatalniej zaś ma się rzecz z owem „najlepszem rozumieniem“. Osobliwie już w sprawach prasowych, nawet najzupełniejsza niezawisłość i najskrupulatniejsze sumienie nie wiele pomogą bez jasnego rozumienia rzeczy. A jest to przedmiot, o który u nas bardzo trudno^ Niejednego z nas bito, i tęgo bito w szkołach — koledzy jego poświadczają tę okoliczność — ale cóż? Oto wyszedł „na ludzi“, ma kamienicę, ma i znaczenie między obywatelami, nie kradnie, nie rozbija, — słowem, człek niezawisły i zacny; tylko że z bicia w szkole nie zostało mu się nic, oprócz wspomnienia, jak to bolało. W procesach prasowych nieraz potrzeba orzec, jak ma być rozumianym ten lub ów wyraz, bo od tego tłumaczenia zawisła karygodność inkryminowanego pisma. Któż zaręczy, że obywatel bity, i tęgo bity w szkołach, spotkał się kiedy w życiu z wyrazem, o który chodzi? Jednemu n. p. wyraz „koryfeusz“ wyda się czemś pochwalnem, a drugi uważa go za krwawą obrazę. I nie potrzeba jeździć do Śniatyna, by się spotkać z taką interpretacją. Mieliśmy na bruku lwowskim bardzo przekonujące dowody, że bicie w szkołach nie jest dobrym sposobem zaszczepiania wiedzy.
Zeszłego roku w lecie wydał ktoś pisemko ulotne przeciw zgromadzeniom ludowym, i zwracając się do miłości własnej obywateli niezawisłych, osiadłych, i zacnych, wymienił kilku z nich, przedstawiając, że na  zgromadzeniu ludowem każdy z Krakowskiego będzie miał  tyle głosu co oni. Tymczasem, szanowni ci obywatele, którzy niezadługo będą może według „najlepszego swego rozumienia“ sądzić sprawy prasowe, nie najlepiej zrozumieli to wyjaśnienie. Ponieważ wyraz obelżywy wydrukowany był w tym samym wierszu, co ich nazwiska, wzięli to za obelgę, do nich zastosowaną. Z tego wynika, że możemy mieć taki skład sądów przysięgłych, wobec którego pp. pisarze będą musieli ostrożniej obchodzić się z piórkiem, niż wobec cenzury.
Przynajmniej ci niezawiśli, osiadli i zacni obywatele, o których powyżej wspomniałem, nie robią rzemiosła ze swojego daru rozumienia trudnych rzeczy. Ale mamy w tej naszej pięknej i tylu geniuszami obdarzonej ziemi uczonych i literatów, których „najlepszemu rozumieniu“ nie podobnaby powierzyć ani cudzych prac literackich, ani nawet ich własnych, — sami nie rozumieją tego co piszą. Niejeden wykłada n. p. o kosmografii, rysuje na tablicy zawiłe figury geometryczne, a byłby w kłopocie, gdyby mu przyszło orzec, czy nie jest przypadkiem czemś bardzo podobnem do konstytucjonalizmu austrjackiego, do autonomii krajowej, i do zdolności pedagodicznych samegoż szanownego prelegenta.
Tyle co do „najlepszego rozumienia“ kwestyj gramatycznych, matematycznych, i t. p. Ale na tem nie koniec. Są jeszcze kwestje historyczne, socjalne, jeograficzne i t. p., które więcej daleko nastręczają trudności. W socjalnych mianowicie, zamęt pojęć jest u nas niesłychany. Wyobrażenia