Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/250

Ta strona została przepisana.

w Paryżu. Dziś po siedmiu latach, wydarza się to samo z Libeltem, którego przybycia oczekujemy. Onegdaj sprzeczało się trzech bardzo porządnie ubranych jegomościów na ulicy, czy to przyjedzie Viebich, czy Liebich, czy fabrykuje likiery, czy pisze książki. Przepraszając zatem światłych czytelników, podajemy tu małą notatkę z prośbą, by ją raczyli rozpowszechnić między tymi i tym podobnymi panami.
Libelt jest jednym z pierwszych pisarzy i uczonych polskich, jest weteranem z r. 1831 i dotychczas jako poseł z w. księztwa Poznańskiego jest obrońcą interesów narodu naszego w sejmie pruskim. Urodził się w r. 1807 w Poznaniu. Najznakomitsze dzieła jego są: Filozofia i krytyka, w 5. tomach, wyszła od r. 1845 do 1850. Estetyka, czyli umnictwo piękne, 1854, 2 tomy. Humor i prawda, tom 1. System umnictwa czyli filozofii umysłowej, 1857, tom 1. Pism pomniejszych, naukowych i politycznych, 6 tomów. Wykład matematyki dla szkół gimnazjalnych. W ostatnich czasach wydeł broszurę o zaćmieniu słońca w r. 1868, i drugą pod tytułem: „Koalicja kapitału i pracy“.
Tych kilka wierszy każdy może się nauczyć na pamięć, choćby u Janowskiego podczas fryzowania włosów, przyczem niechaj każdy z P. T. fryzujących się paniczów przyjmie to zapewnienie, że Libelt daleko dłużej będzie znanym w świecie, niż panna Gallmeyer, a nawet, niż Chińczyk Arr Hee, który pokazuje łamane sztuki w teatrze niemieckim.
Przyjęcie, które gotuje się tu dla znakomitego naszego ziomka, będzie odpowiednie wielkim jego zasługom. Wszystkie klasy społeczeńswa wezmą w niem udział. W kasynie mieszańskiem odbyć się ma temi dniami ogólne zgromadzenie, w celu nadania Libeltowi tytułu honorowego członka. Niestety, szwagier jego, dr. Matecki, zapadł na zdrowiu, i nie może z nim przybyć do Lwowa. Zamiast niego będzie miał odczyt (czwarty) Libelt.

(Gazeta Narodowa, Nr. 76. z d. 4. kwietnia r. 1869.)



66.
Prima Aprilis. — Już jeden przystał do Polaków. — Telegram z Paryża. — U księcia na wieczorku. — Konsorcjum ks. Ponińskiego.

Znajdzie się zapewne jakiś uczony, historyczny wywód, co do początków dziwnego zwyczaju zwodzenia się w dzień 1. kwietnia. U nas na wsi utrzymuje się mniemanie, że za czasów króla Lecha czy Popiela, kiedy naród bardzo narzekał na uciążliwe podatki, minister finansów obiecał zniżyć je z 1ym kwietnia. Następnie, 31. marca wieczór, król kazał otworzyć wszystkie swoje piwnice i powytaczać beczki z miodem. Naród aż do białego dnia używał z rozkoszą słodkiego napoju, a potem spał cały dzień niemniej słodko, tak, że pierwszy kwietnia przeminął i nikomu nie przy-