Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/252

Ta strona została przepisana.

„i t. d.“ (t. j. nie ludziom nauki, nie literatom i nie artystom). Rozmowa toczyła się około różnych przedmiotów, między innemi zaś wspomniał ktoś o najnowszej kompozycji pewnego wielkiego maestro miejscowego, który zrobił muzykę do znanej pieśni Chochlika, naśladowanej z „Dwóch rycerzy“ Heinego. Książę wyraził życzenie, by mógł słyszeć ten utwór, poczem jeden „i t. d.“ przystojny demokrata, odśpiewał z werwą i uczuciem ów poemat, opiewający jego i kolegów jego żale, bole i nadzieje. Gdy doszedł do zwrotki:

„Już nam wkrótce przyjdzie, bracie,

— Rzecze, wzrok zaćmiwszy chmurą,
„Nam, narodu luminarzom,

„Świecić ludziom w bucie dziurą!“

wyraz jego głosu był rozdzierającym serce, i obydwaj „i t. d.“ spojrzeli z boleścią na swoje nogi. Książę, rozrzewniony do łez, wyjął z kieszeni piątkę i ofiarował ją śpiewającemu „i t. d“, ale ten oczywiście nie przyjął daru, tłumacząc księciu, że poeta tylko moralne buty miał tu na myśli. Ta bezinteresowność sprawiła w sferach arystokratycznych niemałe wrażenie!
W świecie giełdowym i konsorcyjnym wywołałoby to może nielada senzację, gdybym doniósł, że dziś w Wiedniu akcje kredytowe poszły na 350 — ale ze względu na datę nikt temu uwierzyć nie zechce. Ograniczę się tedy na krótkiej wzmiance, że konsorcjum księcia Ponińskiego, zważywszy, jak wiele krajowi zależy na szybkim wybudowaniu kolei przemysko-husiatyńskiej, i jak nieobywatelskiem jest ciągłe wysuwanie niemożliwych projektów, przewlekających tylko całą sprawę, postanowiło odstąpić od konkurencji. zwłaszcza, że ks. Ponióski i spółka przekonali się, iż naprawdę lepiej prowadzić kolej przez Kałusz, Stanisławów, Tyśmienicę i Tłumacz, niż nizinami Dniestru, gdzie niema żadnej kopalni, żadnej fabryki, żadnego handlowego miasta. No — ale to już prawdziwe Prima Aprilis, temu już nikt nie uwierzy, nawet ten, coby uwierzył w istnienie Polaków około Niepołomic i w europejską doniosłość sprawy kasynowej. Odwołuję sam to doniesienie.

(Gazeta Narodowa, Nr. 73. z d. 1. kwietnia r. 1869.)





67.
Rzecz o przywódcach narodu z Bożej i pradziadów łaski, i o stronnictwie narodowem polskiem. — Niepotrzebne obawy p. Symfroniusza Mykity. — P. Symfroniusz Mykita. — Artyści z Warszawy. — Przyjazd Libelta.

Przed wybuchem krwawego dramatu w r. 1863 toczyła się we wszystkich ziemiach polskich podziemna walka między tymi, co jak królowie z Bożej łaski, na mocy zasług swoich przodków czuli się powołanymi do przodowania narodowi, a gorącymi motorami ruchu, poprzedzającego po-