Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/258

Ta strona została przepisana.

mrozie, aż potem w pokoju odtajały w niej wszystkie tony i poczęły napełniać sobą powietrze.
Nie wiem, co tam zamarzło w naszej delegacji, że także jakoś nie może się zebrać na to, by wyrecytować Niemcom stanowczo nerba neritatis. Zapewne dopiero w sejmie lwowskim, gdy ich będzie więcej razem, panowie posłowie pokażą ministrom po czemu łokieć. Bądźcobądź, we Lwowie nietylko, publiczność na serjo zajmująca się polityką, ale nawet i ta, która należy do referatu kronikarskiego, mocno jest niezadowoloną z obrotu rzeczy w „Wiedniu i nie tai się z gniewem na pp. delegatów. Onegdaj szedł ulicą jakiś jegomość, któremu natura wypłatała tego figla, że go zrobiła podobnym do pewnego posła galicyjskiego w Radzie państwa, znanego powszechnie ztąd, iż przemawia usilnie za nieopuszczeniem rajchsratu. Ledwie go spostrzeżono, zebrał się koło niego tłum ludzi różnego rodzaju, i poczęto go wypytywać natarczywie, ile zarobił na tych a na tych akcjach bankowych, czy uzyskał już koncesję na kolej żelazną z Ożydowa do granicy Królestwa, czy to prawda, że minister lir. Potocki został teraz mianowany szlachcicem przedlitawskim, z przydomkiem „von Stromau“, a p, Bocheński baronem „von Brodleibhausen“ i t. d.? Zanosiło się już nawet na bardzo hałaśliwą owację, ale delegat in effigie zdołał ujść przed głośną wdzięcznością współobywateli do jakiejś kamienicy poblizkiej.
Jedna jest tylko frakcja ludności lwowskiej, która nie życzy sobie wyjścia delegacji z Rady państwa. Są to nasi spekulanci giełdowi. Obawiają się oni wstrząśnienia w Przedlitawii, bo to sprowodziłoby spadek kursów, a wszyscy spekulują na hausse. Kilka dni temu, jakaś pani, której mąż stracił na papierach, narzekała niezmiernie na „tych Polaków“ i wyraziła życzenie, aby ich diabli wzięli, wraz z ich rezolucją. Spadły były bowiem papiery, i mówiono, że stało się to w skutek przesilenia ministerjalnego, wywołanego sprawą galicyjską. W ostatnich czasach, przypadek sprzyjał kulisie tutejszej, wielu osiągnęło znaczne zyski, ztąd wzmogła się namiętność do grania, która wywiera wpływ nadzwyczaj demoralizujący. Niejeden, który dawniej gotów był służyć do ostatniej kropli krwi sprawie publicznej, teraz nie chce ani słyszeć o zerwaniu z panującym systemem, bo system ten wydaje mu się sprzyjacącym dla ciągłej haussy. Jest nieuniknionem, że ci, co zyskali na dyferencjach, w razie spadku, trwającego dni kilka, będą do szczętu zrujnowani, ale niema nadziei, by ruina jednych, odstręczała drugich. „Widzieliśmy już najsmutniejsze przykłady, a jednak liczba szulerów giełdowych rośnie z dniem każdym.
Oprócz niepoprawnych graczów na dyferencje, jest jeszcze jedna kategoria ludzi, którzy tracą pieniądze Bóg wie dla czego przy każdej większej fluktuacji kursów. Nie potwierdza się przysłowie, że z pieniądzmi przybywa i rozum. Ktoś posiada np. mały lub większy kapitalik, i chce go ulokować w papierach. Jeżeli ten ktoś jest prawdziwym galicyjskim geniuszem finansowym, to zpewnością kupi papier, idący właśnie w górę, i kupi go bardzo drogo. Później, ponieważ na giełdzie z kolei podnoszą się i spadają, finansista nasz z pewnością przestraszy się pierwszego większego spaiku i sprzeda swoje papiery ze stratą, by je kiedyś znowu odkupić przy podwyższonych cenach. Niktby nie uwierzył, jak wielu mamy