Dałoby się wiele pisać na ten temat, ale uwaga powszechna zbyt mocno zwrócona jest w inną stronę, by ją można zaprzątnąć drobnemi sprawami dziennikarskiemi, z których wyradza się zawsze długa polemika. Postanowiłem zrobić raz próbę, czy prawdą jest, iż kronikarz lwowski Gazety winien wszystkim sporom dziennikarskim od morza do morza, w całej Polsce. Nie będę odpowiadał żadnemu z moich kolegów przez dwa tygodnie, choćby się mieli zrujnować na atrament i na stępie inseratowe w tym przeciągu czasu. Jedno tylko wyjaśnienie winien jestem, a to głównie publiczności krakowskiej. Wyraz: „tromtadratyzm“, tromtadrata“, nie jest bynajmniej „konceptem“ — uzyskał on owszem prawo obywatelstwa we Lwowie. Nazywają u nas „tromtadratą“ każdego, kto chodzi na szczudłach przybranej powagi tak niezgrabnie, że wszyscy z niego się śmieją. Pierwszym wynalazcą tromtadratyzmu, t. j. nie pojęcia, ale wyrazu, jest Chochlik. Tylko rozszerzenie tej nazwy, która w braku innej, jest bardzo trafną, należy do skromnych zasług kronikarza lwowskiego. Nie jest tedy powtarzaniem własnego lichego konceptu, jeżeli się nazywa tromtadratą dziennikarza opozycyjnego, który nie umie gramatyki, albo korespodenta Kraju, który broni stanowiska konstytucyjno-grudniowego z największem namaszczeniem, zdradzając się przytem, że nie zna nawet konstytucji przedlitawskiej i nie wie, że istnieje już ustawa osobna, normująca bezpośrednie wybory. (Ob. Kraj z 14. b. m.) Jeżeli przytem korespondent zdradza się, że właściwie dlatego tylko przemawia ze ustąpieniem delegacji, by na jej miejsce wysłano drugą, i by zamiast pana X., p. Y. stał u źródła koncesyj na banki i koleje żelazne — to tytuł tromtadraty należy mu się jak najsłuszniej, chyba że zamiast tromtadratyzmu, upatrzy kto w tem raczej jaki „katylinaryzm“.
Otóż i nowy „koncept“, za który mam prawo żądać rubla od administracji Kraju.
Ci ludzie z prowincji, gdy przyjadą do Lwowa stawiają czasem pytania tak naiwne, że człowiek nie wie, co im odpowiedzieć, I tak kilka dni temu, byłem parę razy w niemiłym ambarasie z tego powodu.
Oto, proszę sobie np. wyobrazić: Idę przez wały hetmańskie, poprzed c. k. sąd apelacyjny, i myślę z całej siły nad najświeższemi telegramami, które otrzymaliśmy z Bombayu. Należy bowiem wiedzieć, że cały dział doniesień w Gazecie z Indji, Kochinchiny, Bucharji i Afghanistanu należy do mnie, i że zostaję w bezpośredniej komunikacji z Szir-