„„Mężowie — pisze Dz. Lw. — jak Małecki, Pol, Korzeniowski, Godebski, L. Borkowski, hr. Fredro i t. d. sumiennie i niezawodnie wydaliby orzeczenie, które za podstawę dalszych czynności służyćby mogło““...
„Czy wie Dz. Lw., czego potrzeba, aby figurować w podobnej komisji z istotnym pożytkiem? Oto trzeba koniecznie, aby ci znawcy, nietylko byli znawcami teatru i sztuki dramatycznej w ogóle, ale aby specjalnie byli znawcami teatru lwowskiego, tj. aby dzisiejsze kierownictwo znali koskonale.
„Do osądzenia jakiegoś dzieła, wystarcza samo ogólne znawstwo, bo książkę komisja przeczytać może łatwo, ale teatr lwowski nie jest książką, z którąby za lada godzin kilka można się obznajomić dokładnie. Aby ocenić jego stan, a mianowicie aby wydać sąd o kompetencji lub nieudolności dyrekcji, trzeba oprócz najznakomitszego nawet znawstwa mieć inne specjalne warunki, tj. trzeba było być przez sześć lat bardzo częstym, jeśli nie stałym gościem w teatrze, trzeba było ustawicznie śledzić jego kierunek estetyczny, kontrolować każdy krok dyrekcyi. Inaczej na nic się nie zdało najwyższe nawet znawstwo. Inaczej gdyby nawet wskrzesić z grobu Lessinga, Goethego — albo z naszych dramaturgów i kierowników scenicznych Bogusławskiego, Osińskiego, Kamińskiego, Meciszewskiego, gdyby zwołać wszystkie znakomitości żyjące — to komisja, z nich złożona, na nic się nie przyda.
„Czyż może tak się ma odbyć cała parada, że dyrekcja da reprezentację popisową, że jednem przedstawieniem składać będzie egzamen, a sędziowie zasiędą w loży księcia kuratora, i po zapadnięciu kurtyny orzekną, czy dyrekcja dobra czy nie?...
„Albo też może Dziennik Lwowski podziela nasze zdanie co do koniecznych warunków takiej komisji i tak rozumie swój wniosek: że p. Miłaszewski dostać ma teatr na dalszych lat sześć, a komisja znawców ma przez ten czas chodzić pilnie do teatru i po skończonych sześciu latach zawyrokować, czy dyrekcja dobrą jest czy nieudolną.... Byłoby to bardzo dowcipnie — a nawet p. Miłaszewski nicby niemiał przeciw temu...
„Ale żart na bok — przypatrzmy się bliżej proponowanej przez Dz. Lw. liście arystarchów. Złożona ona bardzo dowcipnie.
„Wincenty Pol. Nie zajmował się nigdy teatrem, z wyjątkiem krótkiego czasu, w którym przypadała reprezentacja jego Powodzi. Od lat kilku nie mieszka we Lwowie, od lat trzech miał niestety wzrok tak nadwątlony, że o teatrze myśleć nie mógł, od dwóch lat dotknęła go klęska zupełnego prawie ociemnienia.
„J. (I). Kraszewski. Nigdy nie mieszkał we Lwowie, w teatrze lwowskim był raz, jedyny raz tylko...
„Korzeniowski (Apollo Nałęcz) przybył przed rokiem dopiero z Syberji, gdzie przecież nie w głowie było mu robić studja nad teatrem lwowskim. Mieszkał we Lwowie kilka miesięcy, z powodu nadwątlonego zdrowia rzadko do teatru mógł uczęszczać. Obecnie mieszka w Krakowie.
„Leszek Borkowski. Znawca niezawodnie prawdziwy, niestety zna tylko teatr lwowski z lat 1846 — 1848, kiedy o nim pisywał; od
Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/266
Ta strona została przepisana.