Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/273

Ta strona została przepisana.

zacytowanego powyżej poematu, oskarżenie w klubie mameluckim wnosił Papkin,

i rzeki z wielkim fukiem:
Ppp...panowie, człowiek, co się mma...mmamelukiem zowie,
Nni...nnnie jest mmmamelukiem!

Jak widzimy, opozycja nie. traciła przynajmniej dobrego humoru w delegacji. Inaczej dzieje się teraz w Krakowie. Tam obóz guwernementalny i opozycyjny, tj. Czas i Kraj, zacietrzewiły się obydwa tak, że o dobrym humorze niema mowy. Okazał się przy tem po obu stronach brak amunicji; każdy czeka, aż przeciwnik wystrzeli, podejmuje kulę, nabija i odsyła ją napowrót, świadcząc się całym światem, że przeciwnikowi brakło już konceptu. Zresztą, niepodobna zaprzeczyć, że najczęściej Kraj ma słuszność, oczywiście tylko względną, bo niejedno z jego twierdzeń obraca się przeciw niemu samemu.

(Gazeta Narodowa, Nr. 138. z d. 6. czerwca r. 1869.)





74.
Habemus papam. — O przyjemności wygadania się. i o drażliwości temperamentu pp. uczonych, z odpowiedniemi cytacjami z Szyllera. — Chaos w naszem dziennikarstwie. — Czas, Dziennik Lwowski, Kraj. — Pan Symfroniusz Mykita. — Doniesienie teatralne.

Rejestr ważniejszych wypadków, które się wydarzyły we Lwowie od przeszłej niedzieli, rozpocząć należy instalacją nowego burmistrza. Niewyczerpane w swej łaskawości ministerstwo przedlitawskie nie postąpiło z nami, jak śp. Jowisz z żabami: nie zniecierpliwiło się narzekaniem naszem i nie przysłało nam bociana, któryby świat czyścił. Mieszkańcy Nowego Świata mogą tedy być pewni, że status quo będzie u nich utrzymany, równie jak w całem mieście, i że jako jedyna pociecha zostanie im Wolność wypisywania od czasu do czasu skarg i zażaleń swoich w Kronice Gazety. Jest to niewątpliwie wielka ulga, przynajmniej się człowiek wygada.
P. profesor dr. M. ulżył sobie także niedawno w Kraju i wygadał się z zażaleniami swojemi na Gazetę. Widocznie ściga nas jakieś fatum; jeden członek tutejszego fakultetu filozoficznego po drugim ściga nas swemi pociskami. Tantaena animis coelestibus irae? Panowie profesorowie zapalają się, jak prości śmiertelnicy, niepomni przykładu niemieckich swoich pierwowzorów. Wszak n. p. Schiller włożył w usta Karolowi Moorowi rzeczy, daleko dotkliwsze dla świata profesorskiego, niż zarzut „ucieczki z Rady szkolnej“. W jednej scenie, Karol mówi: Professoren, die fortwährend an einem Salmiakfläschen riechen, wenn sie uber Kraft vortragen; Kerls, die in Ohnmacht fallen, wenn sie einen B... gemacht haben itd.